Quantcast
Channel: miszmasz mój prywatny
Viewing all 352 articles
Browse latest View live

Nadal w dwupaku

$
0
0

Mamy sie dobrze. Magnez dziala. Skurcze sa ale rzadsze. Wody ciurkaja. Atmosfera senna bo niz demograficzny. Nikt nie rodzi. Co z nami wyjasni sie prawdopodobnie na porannym obchodzie w srode.


Tomasz Jerzy

$
0
0

15.10.2013. o 8.30 silami natury urodzil sie Tomasz Jerzy. 2850, 51.
Na razie jest w cieplarce bo troche wczesniaczek jest i ma problem z termoregulacja.
Wiecej jak odespie i naucze sie dodawac fotki w telefonie.
Dziekuje za wszystkie cieple mysli :-)

Jak to z Tomisiem bylo

$
0
0

Wpis ku pamieci -)
Caly poniedzialek karnie lezalam pod kroplowka. Mialam mocne skurcze ale co 40min do godziny wiec wygladalo na to ze do srody dotrwam. Zdrzemnelam sie chwilke wieczorem i o 1.30 skurcze zaczely nadchodzic coraz czesciej mimo ze caly czas leciala kroplowka. Zawiezli mnie na porodowke, podlaczyli najsilniejszy magnez i fenoterol oraz ktg i probowali wyciszac akcje by minelo te 48h od podania sterydow na pluca Malego. I tak rozpoczal sie moj mega stacjonarny porod. Skurcze byly coraz czestsze i mocniejsze, a ja jestem bardzo nieodporna na bol. Paralizuje mnie. Czulam ze chce chodzic, ruszac sie, przyjac pozycje wertykalna ale nie moglam bo probowalismy wyciszac. Jednoczesnie w razie porodu bylo za wczesnie na znieczulenie bo akcja by spowolnila i konieczna bylaby cc a zawzielam sie ze chce urodzic silami natury. No ciezko bylo. Na szczescie trafilam na swietna polozna, ktora uspokoila mnie gdy zaczynalam wpadac w panike i rozryczalam sie ze jestem taka slaba i nieodporna, przypomniala mi jak oddychac i na wszelki wypadek dala do wypelnienia ankiete do znieczulenia zanim skurcze byly co minute ;-) Dzieki niej jakos wytrwalam te godziny. Nad ranem lekarze doszli do wniosku, ze nie da sie porodu zahamowac. Akcja bardzo ladnie i konsewentnie szla do przodu mimo lekow. Widzac, ze nie ma ze mna kompletnie kontaktu bo skurcze byly co chwile a ja koncentrowalam sie wylacznie na oddechu zostawili kroplowke do czasu az anestezjolog nie wbila sie w kregoslup i nie podala mi zoo. Inaczej bym tam chyba padla. To znieczulenie mnie uratowalo. Pozwolilo odpoczac i zebrac sily na parcie. Bez niego nie dalabym rady taka bylam wykonczona z koniecznosci malo aktywnym porodem. Zadzwonilam do Macka zeby ogarnal Piotrka, zawiozl go do przedszkola i przyjezdzal, ale wygladalo na to ze spokojnie moze i na 9 przyjechac. Zmienila sie polozna. Kolejny aniol, tym razem starszy. Rowniez super babka. Przykryla mnie kocem i kazala zbierac sily. Zasnelam jak niemowle. Obudzil mnie lekki bol, wiec zapobiegliwie zglosilam ze bedzie konieczna kolejna dawka znieczulenia. Zbadala mnie i okazalo sie ze teraz to my rodzimy. Byla 8.10. 20 min najwiekszego wysilku w zyciu. Maciek nie zdazyl dojechac. Spoznil sie o wlos i bardzo to przezywal. Ja dzialalam jak robot pod dyktando poloznej. Ponoc pieknie wspolpracowalam ;-) Widzialam ze parcie nie boli, bolaly momenty "odpocznku" miedzy skurczami. Bylam jak zwierze. Na przedostatnim skurczu polozna musiala mnie naciac bo tetno Malego zaczelo spadac i nie chcieli meczyc wczesniaczka. Chwila gdy wyskoczyl i dostalam go na brzuch byla najbardziej niesamowitym momentem w moim zyciu. Szczescie, niedowierzanie, ulga i duma -yes I did it!
Potem wzieli Tomisia do kacika obok na badanie a ja urodzilam lozysko. Neonantolog powiedzial ze Mlody oddycha prawidlowo, ze wykazuje pewne cechy wczesniacze ale jest silny i zostawia go ze mna i mam obserwowac czy nie marznie. Ucieszylam sie bardzo, ale niestety wtedy akurat Tomek zaczal siniec z zimna i szybko zabrali go pod lampe. Mnie zszyli, przyszedl  Maciek, dostalam sniadanie i andrenalina zaczela schodzic. Troche trwalo zanim bylam w stanie usiasc na wozek. Pojechalismy do Tomka, ktory spal juz smacznie w cieplarce. Taki podobny do Piotrka. Mi bylo slabo. Maciek pomogl mi sie umyc i padlam do lozka.
Co do Malego to na razie lezy w cieplarce, spi caly czas, nie zbiera sie do jedzenia, cukry mu spadaja i ma kroplowke. Stymuluje piersi laktatorem i te krople co odciagne podaja mu strzykawka. Lekarz mowi ze gdzies dopiero za 4 dni go dostane wiec zanosi sie na dluzszy pobyt w szpitalu. Jestem troche rozdarta bo wiem ze to dla jego dobra a z drugiej strony Piotrus teskni a ja za nim. Nie zdazylam sie z nim pozegnac, zniknelam w nocy. Tutaj nie wpuszczaja dzieci ponizej 12 roku zycia. Zreszta w pelni sie z tym zgadzam. Ewentualnie do hallu ale boje sie ze takie krotkie spotkanie na pol gwizdka tylko spoteguje tesknote. Maciek i babcie wynajduja mu atrakcje.
Ja czuje sie juz dobrze. Dokucza mi tylko szew ale jest juz lepiej. O niebo lepiej niz po cesarce. Jestem w stanie wszystko dookola siebie zrobic, chodze do Tomka, czuje sie jak czlowiek a nie zombie tak jak ostatnim razem. Bardzo sie ciesze ze udalo mi sie urodzic silami natury.

Tomcio Paluch

update

$
0
0

Nadal stacjonujemy w szpitalu. Tomus przez pierwsze dwie doby praktycznie caly czas spal, trzeciej zaczal sie wybudzac, a zeszlej nocy pierwszy raz zobaczylam jego przytomne oczka. Dzisiaj odlaczyli mu kroplowke bo zaczal trzymac cukier. Dzis tez po raz pierwszy dostalam go do pokoju na 4h. Potem niestety wrocil na oddzial noworodkowy na fototerapie bo ma zoltaczke.
Ja chodze do niego, dzwonia do mnie gdy przychodzi pora karmienia, moge go przytulac - oczywiscie na ile pozwalala kroplowka i moj stan. Czuje sie dobrze, ale dopiero dzisiaj jestem w stanie usiasc bez kolka i puchna mi nogi gdy za dlugo siedze.
Karmienie na zasadzie czymkolwiek jakkolwiek byle Tomek nabral sil, dojrzal, przybral na wadze. Przysysa sie kiepsko. Mam wklesle brodawki, a on nie ma sily. Stymuluje laktacje znienawidzonym laktatorem, dostawal krople mojego pokarmu strzykawka, mm z butelki i cewnika. Dzisiaj udalo mi sie odciagnac wiecej i dostal pod lampami z butelki. Nie mam parcia na to by koniecznie kp, moge odciagac i podawac butelka poki co, jak bedzie w domu - nie wiem. Moje mysli nie wybiegaja tak daleko. Jesli bede karmic mieszanie lub mm tez ok. Wsparcie laktacyjne tu jest, ale od jednej wstretnej baby trzymam sie jak najdalej. Laktacyjna fanatyczka ktora schrzanila mi pierwsze chwile macierzynstwa z Piotrkiem. Co do niej - od moich cyckow wara.
Nie mam pojecia kiedy wyjdziemy. Na razie Tomek musi zaliczyc fototerapie. Kiedy bilirubina spadnie wroci do mnie i zobaczymy co dalej. Polozna uczulala nas by sie na nic nie nastawiac bo sytuacja potrafi zmieniac sie jak w kalejdoskopie.

Update-cd

$
0
0

Nie wiem czemu zezarlo mi wczoraj czesc posta.
Piotrus....Tesknie za nim bardzo a on za mna. Rozmawiamy przez telefon. Tata i babcie staraja sie tlumaczyc mu co sie dzieje. Mial jechac w weekend z tesciowa na wycieczke by zajac mysli czyms atrakcyjnym, ale niestety przeziebil sie, boli go gardlo i kaszle. W nocy placze za mama. Mam wyrzuty sumienia ze ta choroba u niego to ze stresu i tesknoty. Z drugiej strony lepiej zebysmy nie wracali do domu poki on nie wydobrzeje. Nawet nie ogladam jego zdjec bo mi wtedy ciezej. Staram sie wykorzystac ten czas tutaj dla Tomka i dla mnie. Juz widze, ze to drugie macierzynstwo jest inne. Gdy urodzil sie Piotrus bylam skolowana, zagubiona, zle sie czulam, mialam poczucie winy z powodu nieudanej laktacji. To wszystko czesciowo odebralo radosc. Teraz jest inaczej. Poza tesknota za Piotrkiem jestem spokojna. Zachwycam sie Tomkiem, ktory jest absolutnie doskonaly. Na oddziale zyskal dwa przydomki. "Tomasz z Siemiradzkiego" bo patrzy, kombinuje, rozglada sie jak filozof. "Ptys" bo jest taki do schrupania. Wydaje mi sie podobny do brata. Oczy bedzie mial jak on ciemnobrazowe. Ma wielkie stopy. Jest cudny.

Mam go !

$
0
0

Dostalam Tomusia! Jak dobrze pojdzie to na zawsze:-))))))

Zmeczenie materialu

$
0
0

Zaliczam dzis dola. 9 doba w szpitalu. Kiedy w niedziele dostalam Tomka bylam przeszczesliwa. Skoncentrowalam sie na nim. Na karmieniu. Powiedziano mi ze wypuszcza go gdy zacznie przybierac na wadze bo od 2 dni stal w miejscu. Wypracowalam satysfakcjonujacy nas system karmienia mieszanego i wszystko funkcjonowalo bardzo fajnie. Tomek jest absolutnie idealny. Jak maly zegareczek co 2.5h domaga sie jedzenia, nie musze go wybudzac. Dogadujemy sie super. W niedziele utrzymal wage, wczoraj przybyl i myslalam ze nas dzis puszcza do domu a tu zonk. Wypisza nas jesli to okaze sie stalym trendem. Nie wiem kiedy. Zalamalam sie.
Nie zrozumcie mnie zle. Wiem, ze to dla naszego dobra. Ale ja widze, ze jest OK i tesknimy za soba z Piotrkiem bardzo. No i szpital. Szpital jako taki jest OK. Nie oczekuje cudow. Mamu dobra opieke. Troszcza sie o nas, wszyscy sa uprzejmi i chetni do pomocy, oczywiscie troche balaganu jak wszedzie ale w normie. Tak jak pisalam polozne odbierajace porod rewelacyjne. Pomijajac kwestie zafiksowania w temacie laktacji jest OK. Ale jednak szpital to nie dom. Nie zdecydowalismy sie na platna sale jednoosobowa ze wzgledow finansowych. Pierwsza dobe po porodzie spedzilam w dwojce, ale w srode oddzialowa poprosila mnie o przeniesienie na wieksza sale argumentujac to tym, ze mniejsze przeznaczaja dla mam z dziecmi a moje na noworodkach. OK. Bylysmy we trzy do wczoraj. Oczywiscie zaduch, smrod potu ale staralam sie o tym nie myslec. Poki Mlody byl na noworodkach spedzalam czesc czasu na kotytarzu, ale z nim stalo sie to niemozliwe ze wzgledu na przeciagi. Wczoraj o 22 przywiezli dwie dziewczyny i zrobilo sie tloczno. 5 babek i 4 dzieci. Noc byla ciezka i kiedy rano dowiedzialam sie, ze jeszcze zostajemy to sie po prostu przelalo. Zmeczenie zaduchem. Ja jestem przyzwyczajona do niskich temperatur, do przewiewu i bardzo zle znosze duchote. Nos mam zatkany, gardlo jak z papieru. Mimo sprzatania kilka razy dziennie smrod pieluch i podpasek. Pot. Zapalanie i gaszenie lampek co chwila. No i oczywiscie moje dziecko kwili a sasiadki ryczy jak zarzynane prosie -) Na sama mysl o pozostaniu tam robilo mi sie slabo, a w polaczeniu z tesknota za Piotrkiem rozsypalam sie na moment. Polaly sie lzy. Pogadalam z oddzialowa i dzisiaj wracam na sale dwuosobowa. Przynajmniej tyle.


Wychodzimy :-)

$
0
0

Jednak nas wypuszczaja. Pewnie dlatego, ze duzo dzieci sie urodzilo i potrzebuja lozek. Dziekuje bardzo za Wasze wsparcie i cieple slowa!
Doba mi sie teraz zapewne skurczy, wiec wybaczcie jesli chwile mnie nie bedzie. Musze ogarnac nowa rzeczywistosc ;-)

pierwsze dni w domu

$
0
0
W miarę zaaklimatyzowaliśmy się w domowej rzeczywistości.
Mam fantastyczne dzieciaki :-)


Jak Piotruś? W środę gdy okazało się, że wypisuja nas ze szpitala Piotrek był u mojej mamy. Przez kilka dni nie chodził do przedszkola ze względu na kaszel. Nie spodziewaliśmy się wypisu w środę po zapowiedziach lekarzy we wtorek, że chcą sprawdzić, czy przyrost wagi Tomka jest stałym trendem, więc Maciek nie zdążył pojechać wcześniej po niego. Najpierw odebrał nas, a potem przywiózł Piotrka. Gdybyście słyszały ten pisk radości gdy zobaczył mnie w drzwiach :-)))) Zaraz potem padło pytanie "czy jest już Tomek?", pobiegł do leżaczka i zaczął skakać z radości i delikatnie głaskać braciszka. Następnie kolejny wybuch euforii gdy zobaczył super mega wypasiony wóz strażacki, dokładnie taki o jakim marzył. Był przeszczęśliwy. Bardzo interesuje się dzidziusiem, ciągle do niego podchodzi, mówi, że go "pilnuje", głaszcze po główce, buja, komentuje, mówi do niego. W przedszkolu podobno mówił , że "tęskni za braciszkiem" i że "brat ciągle śpi i śpi". Krótko mówiąc póki co nie okazuje bezpośrednio zazdrości ani nie ignoruje tematu, raczej chwali się Tomkiem. W piątek miał pasowanie na przedszkolaka, na które przyszła też teściowa z Antosiem i obiecała mu, że przyjadą potem do nas. Troche to trwało, bo Antek utknął na przedszkolnym placu zabaw, a Piotrek po prostu nie mógł się ich doczekać, kiedy tylko przyjechali pociagnął ich do łożeczka by sie pochwalić bratem:-) Sprawia wrażenie podekscytowanego faktem, że jest starszym bratem. Nie może znieśc gdy Mały płacze. Ja poznałam Tomka już na tyle, że wiem, że nie nie ma sensu biegnąć do niego od razu gdy zaczyna kwękać, bo podobnie jak Piotr budzi się na raty. Kwęknie, przysypia, i tak kilka razy. Próby nakarmienia go od razu są bez sensu bo zaśnie natychmiast, dlatego spokojnie czekam aż rozbudzi się na serio. Piotruś natomiast z oburzeniem przybiega do nas co chwila informując, że "Tomek płacze", że "trzeba dac mu jeść", żebym wzięła go na rączki. Słodkie to.
Przyjęliśmy zasadę, że nie uciszamy Piotrusia i nie podporządkowujemy życia rodzinnego niemowlakowi gdy jest poza naszą sypialnią. Na parterze toczy się normalne życie, Piotrek bawi się, biega i nie zabraniamy mu tego, gdy brat leży sobie w leżaczku lub łożeczku turystycznym w salonie. Jeśli będzie mu to przeszkadzało zawsze ma swoje główne łożeczko w naszej sypialni, mamy na tyle duży dom, że każdy znajdzie spokojne miejsce.
Nie twierdzę bynajmniej, że jest różowo i cukierkowo. Piotruś rzecz jasna odreagowuje stres i emocje, a objawia się to u niego totalnym kręćkiem i wariactwem. Sobotę spędziłam praktycznie całą sama z dzieciakami i momentami nie było lekko. Piotrek jest rozemocjowany, biega, skacze, non stop coś mówi, śpiewa i domaga się uczestnictwa w zabawach. Testuje nas trochę w zawoalowany sposób, na przykład gdy karmię Tomka i mam ograniczone możliwości ruchu on prosi bym podała mu jakąś rzecz, przychodzi wieczorem do sypialni gdy próbuję wyciszyć Tomka podczas karmienia i zaczyna swoje monologi, ale nie jest to zbyt uciążliwe. Dajemy radę. Na wspólnym spacerze w niedzielę testował nas na zasadzie, że teraz chce iść w tym kierunku, a teraz nie, że chce siąść na ławce, a gdy siedliśmy i karmiłam Tomka nagle stwierdzał, że mu się znudziło i pragnie biec dalej. Jednym słowem testuje owszem tak "podskórnie".  Staramy się ze wszystkich sił pokazać mu, że nadal jest ważny. Komplementuję go na każdym kroku jakim jest super straszym bratem, ale nie wałkuję tematu dzidziusia non stop, by mu nie obrzydł. Niestety efekt uboczny pojawienia się Tomka, który jest karmiony mieszanie to powrót uwielbienia dla butelki. Piotrek długo pił mleko mm z butelki, za późno zaczełam go uczyć picia mleka z kubka. Było już lepiej, już nie domagał się jej codziennie ale teraz prosi co chwilę. Nie bardzo mam pomysł co z tym fantem począć, a nie mogę tego tak zostawić bo przyczynia się to do jego problemów logopedycznych.
Tomek póki co przesypia większość dnia. Trochę mu sie poprzestawiało. Nie przeszkadzają mu odgłosy domowe, nawet wiertarka, ale w nocy śpi czujniej. Mam ponadto jeszcze trochę niedojrzały układ pokarmowy i czasem po karmieniu boli go brzuszek, trzeba go masować, nosić lub położyć się brzuchem do brzucha, i to zwykle dzieje się albo po karmieniu wieczornym ok. 20.00 lub między 2 a 3 w nocy. Czasem ląduje więc w nocy u nas w łóżku, bo działa na mnie jak najlepszy środek usypiający i gdy się z nim tak położę w półmroku na kangurka to obydwoje odpływamy. Nie są to jednak na szczęście kolki, można temu zaradzić. Widziałam ataki kolki, to nie to. Dzisiaj noc minęła bez bólu brzucha. Jak mały zegarek budzi się w dzień co 3 godziny na karmienie, a w nocy co 2-2.5. Pory aktywności Tomek póki co ma kiepsko zgrane z naszymi potrzebami logistycznymi, a mianowicie wieczorem od ok 19.30 do 21.00 i rano miedzy 6.00 a 7.30 czyli akurat wtedy gdy potrzebuję czasu dla starszaka ;-) Z tego względu najtrudniejsze są poranki i wieczory - w tej kolejności. Jeśli jest Maciek to OK, ale specjalnie w piatek testowałam opcję radzenia sobie samej i jest to możliwe, acz momentami trudne. Klucz do sukcesu to nastawić budzik i wstać 20 min przed wszystkimi oraz wieczorem przygotować ciuchy dla dzieciaków oraz dla siebie i ewentualnie spakować plecaczek na spacer czy jakieś inne wyjście. Wtedy mam szansę sie umyć, ubrać, zjeść, ogarnąć w miarę spokojnie dzieciarnię i uniknąć totalnego bajzlu w domu, czego nie znoszę. Inaczej robi się nerwowo. Pierwotnie miałam zamiar kapać Tomka co drugi dzień, ale widzę, że jednak będziemy robili to codziennie. Kąpiel trwa wprawdzie chwilkę, bo Mały póki co szybko się wychładza, ale dzięki temu nakarmiony śpi potem 2-3 godziny, czyli mamy wieczór dla siebie. W dni bez kąpieli włącza mu się wtedy czuwacz i o wieczorze we dwoje możemy zapomnieć. Stwierdziłam też, że nie ma się co stresować nadmiernie gdy czuwa kiedy przychodzi czas wieczornych rytuałów Piotrka. Jeśli tylko nic go nie boli można to spokojnie pogodzić. Raz kąpałam Piotrka i bawiłam się z nim w łazience przy Tomku obserwującym wszystko z leżaczka i czytałam starszakowi przed snem z braciszkiem na rękach. Po prostu nam towarzyszy. Aczkowliek zaliczyłam już sytuacje gdy i jedno i drugie potrzebowało mnie teraz zaraz natychmiast - Tomek bo brzuszek i kupsko, Piotrek bo obudził sie z krótkiej drzemki zasikany i nieszczęśliwy i to było trudne, przyznaję. Na razie nie mamy jeszcze wypracowanego rytmu co do wieczora, raz najpierw jest kąpiel i usypianie Tomka, innym razem wcześniej pada Piotr - to zależy od tego jaki był dzień i o której Tomek zje późnym popołudniem, bo staramy się kąpać go ok 1.5h po jedzeniu.
Powiem tak - bardzo się cieszę, że róznica wieku między braćmi jest taka, a nie mniejsza. Gdyby Piotrek był młodszy, gdyby nie chodził do przedszkola, gdyby nie potrafił sam sobą się zająć (poza momentami wariactwa), gdyby trzeba było na niego non-stop uważać by nie zrobił sobie krzywdy byłby hardcore. Chociażby poranki. Jeśli obaj obudzą sie jednocześnie mogę go po prostu zawołać do siebie, sam się ubierze (no przynajmniej majtki, skarpetki i spodnie), umyje ręce i zęby, nie muszę przy nim wszystkiego robić i to jest duże ułatwienie. Że nie wspomne o buncie dwulatka, na samo wspomnienei robi mi się słabo.
Kilka fotek. O pasowaniu na przedszkolaka napiszę osobno, bo tak ważne wydarzenie w życiu mojego starszego syna zasługuje na osobny wpis.

dumny starszy brat

 wózkopomocnik
wózkowy majster (zwróćcie uwage na skrzynkę z narzędziami w koszu wózka)
prezent od Tomka
i Tomuś







pasowanie na przedszkolaka

$
0
0
W zeszły piątek Piotruś mial pasowanie na przedszkolaka. Ważna chwila.
Pamiętam jak zależało mi by donosić ciążę do konca 38 tygodnia by móc na nie iść. Tomkowi spieszylo się na świat, więc potem chciałam wyjść na czas ze szpitala. Udało sie i mieliśmy mośliwość uczestnictwa w tej uroczystości razem z Maćkiem dzięki mojej mamie, która na godzinkę zostala z malutkim. Bałam się targać niespełna 2-tygodniowego noworodka w potencjalnie pratkujący tlum.
Ciekawi byliśmy zachowania Piotrka, tym bardziej że był po tygodniowej przerwie w przedszkolowaniu, więc ominęła go znaczna część przygotowań. Do przedszkola wrócił dzień przed ślubowaniem. Szczerze mówiśc byliśmy przekonani, że będzie stał z boku albo przybiegnie prosto do nas. Bałam się, że może być zmęczony bo ślubowanie bylo o 15.00, o tej porze odbieram go z przedszkola. Okazało się, że nic z tych rzeczy i powiem krótko - przedszkole to była najlepsza decyzja. Jestem w szoku jak nasz syn rozwinął się przez te 6 tygodni. Jeszcze dwa miesiące temu gdyby ktoś mi powiedział, że moje dziecko będzie z uśmiechem na buzi stać w grupie przedszkolaków, śpiewać piosenkę, że wybiegnie na środek sceny by nam pomachać, że po uroczystości chętnie zostanie z innymi dziecmi na filmie puszczonym by rodzice w tym czasie mogli poczęstować sie ciastem, że nie będzie płakał i uciekał - nie uwierzyłabym. A jednak. Byłam z niego dumna, że hej. Przedszkolak pełną gębą. Super. Choć zdarzają się poranne fochy na zasadzie testowania rodzicow po pojawieniu sie rodzeństwa to wychodzi zawsze uśmiechnięty. Jesteśmy z tego przedszkola póki co bardzo zadowoleni. 









podobni?

o drugim macierzyństwie

$
0
0
Jest inaczej. Spokojniej. Radośniej.
Początki mojego macierzyństwa z Piotrusiem były z różnych powodów trudne.
Strach, niepewność, oszołomienie, trudność w odnalezieniu się w nowej sytuacji życiowej. Do tego fatalne samopoczucie po cesarce i krowtoku, silna anemia, ból głowy przy pionizacji z powodu znieczulenia, kompletny brak pokarmu i poczucie winy, w które dałam się wpędzić w szpitalu, zmagania z p.... strzykawkami i cewniczkami, którym podawałam małemu mm. Bardzo bałam się powtórki z rozrywki. Długo przed samą sobą nie przyznawałam sie też, że nie poczułam wybuchu miłości od razu. Miłość przyszła z czasem. Na początku było wzruszenie i ogromne poczucie odpowiedzialności. Dopiero po powrocie do domu powoli uczyliśmy się czułości. Baby blues.
Teraz mam trochę wyrzuty sumienia w stosunku do mojego starszego syna, bo jego młodszego brata pokochałam od pierwszej sekundy miłością ogromną i po prostu go uwielbiam. W głębi serca mi przykro, że nie czułam czegoś takiego w stosunku do Piotrka, że go skrzywdziłam w jakiś tam sposób. Nie wiem z czego to wynika. Piotrka nie dostałam na brzuch po cc, bo zaczęło być ze mną bardzo źle. Zobaczyłam go następnego dnia. Przynieśli mi go do łóżka, gdy nie czułam jeszcze nóg i byłam słaba jak jeszcze nigdy w życiu. Tylko go przytulałam. Tomka przytuliłam od razu po porodzie. Wprawdzie tylko na chwilę, bo ze względu na wcześniactwo musieli go szybko zbadać, a potem szybko zabrali do cieplarki bo zaczął sinieć z zimna, ale tej chwili nie zapomnę do końca życia. Po porodzie martwiłam się o Małego, chodziłam do niego na oddział noworodkowy, marzyłam by mógł opuścić cieplarkę, a potem leżaczek z lampami ultrafioletowymi bym dostała go. Poza tym jednak czułam się świetnie, cieszyłam się, że jestem sprawna, nie było we mnie strachu czy niepewności, wiedziałam jak "obsługiwać" maluszka, no i miałam trochę pokarmu. Wprawdzie nie ma go na tyle bym całkowicie mogła karmić piersią, ale nie było to nigdy jakimś moim absolutnym priorytetem, więc cieszę się z tego co jest, mały dostaje codziennie mój pokarm w jakiejś tam ilości, moje przeciwciała i uważam, że jest OK. Mam dużo więcej cierpliwośći. Nie męczy mnie wstawanie w nocy. Być może dlatego, że przez te 3.5 roku z Piotrkiem przyzwyczaiłam się do późego chodzenia spać i wczesnych pobudek, więc nie jest to dla organizmu taki szok jak poprzednio. Czuję się wyspana. Wpatruję sie w buzię Tomeczka i zachwycam się. Delektuję się tymi chwilami gdy jest malutki. Przy Piotrku nie mogłam się doczekać aż zrobi się bardziej kumaty, aż będziemy mogli się jakoś sensowniej pobawić. Teraz nie ma we mnie niecierpliwości. Wiem, że to moje ostatnie dziecko, że czas płynie szybko i ani się obejrzę i będzie biegał, uciekał mi i nie będzie miał czasu na przytulanie, więc rozkoszuję się zapachem małej główki i posapywaniem na moim ramieniu. Nawet mój mąż stwierdził, że jakoś tak złagodniałam.
Drugie macierzyństwo to też większa elastyczność. Tomek aktywny jest rano gdy wstaje Piotrek i po południu/wieczorem gdy starszak wraca z przedszkola. Chcąc nie chcąc muszę to pogodzić, więc karmię Tomka drugą ręką budując z klocków, wykonuję czynności higieniczne rozmawiając z Piotrkiem. Pewnie że mogłabym przekazać starszaka tacie, ale też chcę spędzić z nim czas po przedszkolu, a mój mąż jest typem, który trochę boi sie malutkich dzieci. Tomek więc wędruje z nami z pokoju do pokoju, słucha różnej muzyki, przeróżnych odgłosów i siłą rzeczy musi byc elastyczny. Gdy przychodzi pora odbioru brata z przedszkola zwykle śpi, więc ubieram go na śpiocha nie zważajac na protesty i szybko pakuję do fotelika. Wieczorem pora kapieli uzależniona jest od tego jaki dzień miał Piotrek, czy jest bardzo zmęczony i marudny i trzeba szybko go kłaść tuż po 19 (wtedy Tomek czeka na swoją kolej), czy też nie ma ochoty jeszcze iść spać (wówczas najpierw kąpiemy Tomka, a Piotrek asystuje mi przy kapieli i wieczornym karmieniu). Pewnie z czasem stanie się to trudniejsze w miarę jak Tomek będzie coraz więcej czuwał i trudniej będzie go wieczorem wyciszyć, ale nauczyłam się już przy pierwszym dziecku, że rytuały się zmieniają, że trzeba je dostosowywać do aktualnych potrzeb, więc pożyjemy zobaczymy. Na razie dajemy radę.Bywa trudno. W sobotę Piotrek miał gorączkę, próbowałam separować go od Tomka, ale  w domu to niemożliwe, bo on jest zafascynowany dzidziusiem i nie mogę go przepędzać. Był taki moment wieczorem, że mąż poszedł na chwilę do sąsiadów zanieść im jakieś dokumenty i obydwoje potrzebowali mnie teraz zaraz natychmiast, nie mogłam zostawić Tomka na przewijaku, bo że tak powiem produkował i produkował, a Piotrek łkał w swoim pokoju, że chce by mama przyszła i go przytuliła w jego łóżku. Ciężko psychicznie. Starszak czasem chce też z nami spać. Codziennie przychodzi nad ranem i to jest OK, wtedy akurat karmię Tomka, a potem wędruje do łóżeczka pod karuzelkę. Spanie we czwórke jednak nie wchodzi w grę, bo ja często po karmieniu o 3 w nocy przysypiam razem z Tomkiem i tak śpimy do rana a Piotrek bardzo wierzga przez sen, więc kiedy mąż śpi z nami robi sie niebezpiecznie - albo narażam Tomka na kopnniaki albo muszę odgradzać go swoim ciałem od Piotrka, a wtedy śpi na skraju (łóżko stoi na środku ppokoju). Niebezpiecznie. Dlatego wtedy Maciek wywędrowuje do pokoju gościnnego, albo do Piotrka, albo na kanapę w salonie by zrobić nam ięcej miejsca i będę wredna - wcale mi się to nie podoba. Lubię poprzytulać się do synków rano, ale w nocy brakuje mi przytulenia do męskiego ramienia.Samych ich w sypialni nie zostawię. Piotrek w chwilach czułości znosi Tomkowi do łóżeczka pieluszki tetrowe, pluszaki albo uszczęśliwia go smoczkiem i to musi być pod moim nadzorem.Boję się, ze mógłby go przydusić gdybym spała w innym pomieszczeniu i dobiegła z opóźnieniem.
I wreszcie aura i samotność. Piotrek urodził się w maju, całe dnie spędzaliśmy w plenerze, raz na jakiś czas mogłam zostawić go z babcią i się zresetować. Jest mi to bardzo potrzebne. Teraz jest inaczej. Robi się coraz zimniej, więc spacery krótkie, tak między zmianami pieluchy albo werandowanie. Tomkowi nawet bardziej to służy bo tak czy siak jest na powietrzu, a u nas jest czystsze niż w Krakowie. Wyrwanie się jest możliwe tylko i wyłącznie jeśli Piotrek jest w przedszkolu i moja mama zgodzi się przyjechać do nas, czyli rzadko. Raz musiałam skorzystać z pomocy, bo z różnych względów okazało się, że musimy do końca października złożyć wniosek o becikowe, więc w zeszłą środę musiałam objechać urząd skarbowy, ZUS i spędzić 4h w kolejce w wydziale spraw społecznych, a tego z noworodkiem robić jednak nie mogłam. Wieczorne wyjście będzie pewnie mośliwe gdy Tomek zacznie przesypiać większość nocy i trochę podrośnie, bo mój maż nie jest wielozadaniowy, a wieczór to trudny czas i babcie też się jeszcze boją. Czuję się trochę samotna, bo nikt nas praktycznie nie odwiedza ze względu na sezon chorobowy. Tylko rodzice. Szwagierka odwiedziła mnie dwa razy w szpitalu, ale Tomek był wtedy jeszcze na noworodkach i go nie widziała, a teraz Antoś jest chory, więc nie przyjadą póki on nie wydobrzeje. U sąsiadów wiecznie któreś cherla, więc choć mieszkamy blisko siebie nie przychodzą, moja przyjaciółka odwołała wizytę z powodu, zgadnijcie, choroby, znajomi też bo ich córka miała wczoraj styczność z dużą ilością dzieci i boją się czy czegoś nie złapała etc. Do tego jeśli już to zaprosić kogoś możemy jedynie w weekend, bo od 19 zaczynają się u nas kąpielie, czytanie bajek i takie tam a Tomek raz zaśnie od razu, a raz ma ochotę czuwać i bujamy się do 21, siłą rzeczy nie ma więc sensu by ktokolwiek przyjeżdżał po pracy. No zdaję sobie sprawę, że w tym chorobowym okresie raczej samotnie będziemy żyć, gdyby nie internet oszalałabym. Wiem, że to minie, ale nie ukrywam, ze brakuje mi kontaktów z ludźmi w realu, takich głębszych niż rozmowa z panią w sklepie czy w przedszkolu ;-) Od 14 października odkąd trafiłam do szpitala rozmawiam praktycznie z samą rodziną.

Spadek nastroju i klody pod nogami :-/

$
0
0

Przepraszam za brak polskuch czcionek. Ostatni tydzien byl trudny dla mnie. Najpierw sie rozchorowalam, wiec chodzilam po domu w maseczce i psikalam rece Octeniseptem bojac sie zarazic Tomka i Piotrka. Chyba sie udalo ich uchronic. We wtorek, akurat w moje imieniny dotarlo do mnie pewne pismo z pewnej instytucji. Niestety kolejny raz wraca przeszlosc. Czeka mnie sporo chodzenia po instytucjach, konsultacji z prawnikami, prawdopodobnie bede musiala wystapic na droge sadowa. W srode musialam w zwiazku z tym zostawic Tomka z moja mama i zalatwiac kupe spraw a i tak najwazniejszej jeszcze nie zalatwilam, czeka mnie nieprzyjemna rozmowa pod koniec tego tygodnia lub na poczatku kolejnego. Kiedy ujrzalam to pismo podlamalam sie. Ulotnily sie endorfiny i wyszlo ze mnie cale zmeczenie i napiecie, co w polaczeniu z choroba, szaruga za oknem, spadkiem cisnienia wywolalo lzy zalu ze 3 tygodnie po porodzie zamiast odpoczywac, karmic i napawac sie macierzynstwem ja musze zostawiac noworodka z babcia i chora w ulewie jezdzic, zakatwiac i kombinowac jak zadzialac by nie wykonac jakiegos falszywego kroku, bo konsekwencje moga byc powazne i dotknac cala moja rodzine. W piatek otrzasnelam sie jakos, pogoda znow zrobila sie piekna a wtedy wieczorem zaczal pobolewac mnie zab. Zeby to moj wielki pech, bardzo slabe mam. W nocy bolal tak ze musialam zazyc ketonal bo inaczej wylabym z bolu. Odciagniety pokarm wylalam.....Rano moj zaufany dentysta. Mam rope pod korzeniem dwojki, oraz czworki i piatki, zgorzel i zapalenie okostnej. Trzeci dzien jade na ketonalu bo nic innego nie pomaga a Tomek je wylacznie mm. Taka do d.... matka ze mnie. Albo nie mam pokarmu a jak troche jest to taka historia. Jestem bardzo nieodporna na bol. Probowalam bezpiecznych srodkow przeciwbolowych ale nie daje rady. Poki co boli tak ze bez ketonalu nie daje rady nawet zamknac ust bo najlejszy nacisk jest nie do wytrzymania, nie wspominajac o jedzeniu:-( Czeka mnie kilkuetapowe leczenie kanalowe trzech zebow, najgorsze ze w dwojce byla juz duza plomba wiec ten zab moze nie wytrzymac a wtedy dodatkowo trzeba bedzie zrobic sztyft i korone. Za 900 pln. Na nfz nie pojde. Chodzilam i to sa efekty. Te zeby leczyl wczesniej dentysta na fundusz. Nawet calkiem niedawno.... tak sie cieszylam ze ostatnia prowizja za polowe pazdziernika przed glodowym macierzynskim byla dobra, planowalam przeznaczyc ja na "fundusz pieluchowy" i troche optymistyczniej widzialam finansowo najblizsze miesiace. Niestety, pojdzie na leczenie zebow. Co uda nam sie cos wiecej zarobic to nam to los zabiera. Juz ktorys raz. 2 tyg temu tysiak poszedl na wymiane chlodnicy....

pierwszy miesiąc + foty

$
0
0
Mój młodszy syn kończy w piątek miesiąc. Wszystkiego najlepszego Tomeczku J
Jaki był ten miesiąc?
Zacznę od starszego brata. Bardzo bałam się jak Piotr przyjmie maluszka i zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona. Piotrek jak na razie rewelacyjnie odnajduje się w roli starszego brata. Jest bardzo opiekuńczy w stosunku do Tomka i dosłownie waruje przy nim. Chwali się nim i pilnuje. Mówi o nim „Tomeczek” albo „mój dzidziuś Tomek”. Rano nie mogę zagonić go do łazienki, bo wtedy Tomek ma porę aktywności i leży w łóżeczku pod karuzelą, a Piotrek upiera się, że będzie go pilnował. Przynosi mu „tusie” (pieluszki tetrowe do przytulania), pluszaki, smoczek, butelkę.  Bardzo często o nim wspomina sam z siebie. Tydzień temu byłam z nim solo w teatrze z naszymi sąsiadami, kiedy tylko zobaczył ciocię Martę od razu wypalił „a wiesz, że mój dzidziuś Tomek już się urodził?”. W przedszkolu chwali się nim każdemu kto się nawinie, ale nie pozwala innym dzieciom podchodzić do niego za blisko ani kołysać fotelikiem samochodowym. Mówi, że to jego braciszek i tylko on może się nim opiekować. W poniedziałek w pierwszym odruchu nie pozwolił mojej przyjaciółce wziąć go na ręce argumentując, że Tomek jest bardzo delikatny. Owszem, bywa czasem poirytowany gdy nie mogę się z nim bawić bo karmię, ale zwykle wykazuje się wyrozumiałością. W samochodzie ma ważną funkcję – zapina pas samochodowy gdy mocuję fotelik niemowlęcy i sprawdza poprawność przebiegu pasów. Czy jest zazdrosny? Na pewno tak. Przede wszystkim póki co straciliśmy sypialnię. Piotrek przychodzi do nas prawie co noc około północy, a jeśli zdaży się, że Tomek kąpany jest i karmiony po kąpieli przed nim to w ogóle nie ma mowy by położył się w swoim łóżku. Myślę, że jest zazdrosny, że Młody dzieli pokój z rodzicami a on nie i potrwa to do przeprowadzki Tomka do własnego pokoju. Sądzę, że nastąpi to kiedy zrezygnuje z któregoś nocnego karmienia i zacznie przesypiać jednym ciągiem 4-5 h, dzisiaj jedno karmienie przespał wiec kto wie - być może nawet przed Bożym Narodzeniem. Kiedy Piotrek śpi z nami Maciek wędruje do innego pokoju, bo robi się za ciasno w razie gdyby Tomek też wylądował w łóżku rodziców, zwykle śpi w pokoju Piotrka, a ja coraz częściej do niego dołączam. Źle było między nami przed porodem, teraz sytuacja uległa poprawie, pracujemy na nowo nad naszą relacją i bardzo, bardzo brakuje mi przytulenia w nocy, więc szczerze mówiąc nie mogę się doczekać odzyskania sypialni. Prócz tego Piotrek od narodzin brata nabrał irytującego zwyczaju wołania na cały dom. Kiedy czegoś potrzebuje to nie przyjdzie do mnie do innego pokoju lub na inne piętro tylko krzyczy na cały dom, potrafi powtórzyć to kilkadziesiąt razy i wkurza mnie tym strasznie. Rozmawiamy z nim, tłumaczymy, nie reagujemy, ale póki co bez rezultatu. Powtarza też "żądania" jak zdarta płyta. np. prosi o lody, odpowiadam, że lody będą po obiedzie na deser a on w kółko powtarza "chcę lody, mamo daj mi lody" z irytującym uśmieszkiem.
Jakie są moje Tomaszki? Tomuś to słodziak niesamowity, prześmieszna pyza – nabrał już ciała, zaokrąglił się, ładnie przybiera na wadze i mogę już ubierać go tak jak siebie i Piotrka. Problem z termoregulacją zniknął. Jest kochany i baaardzo przytulaśny. Piotruś nie przepadał za noszeniem na rękach ani wspólnym spaniem. Tomek generalnie nie protestuje gdy odkładam go do łóżeczka lub na leżaczek, ale raz lub dwa razy w ciągu dnia ma fazę na przytulanie i wtedy trzeba go ponosić i intensywnie poprzytulać, lubi też drzemać przytulony do mnie. Taka przylepka. Ma też większą niż Piotrek potrzebę ssania. Piotr nienawidził smoczków, zaś Tomek czasem smoka ewidentnie potrzebuje. Jeśli jest najedzony, ma świeżą pieluszkę, nic go nie boli i mimo przytulenia nie może usnąć wówczas musi dostać cmoka do pociamkania. W każdej innej sytuacji natychmiast go wypluwa, więc smoczek służy mi poniekąd za barometr jego nastrojów. Różni się też od brata w temacie podejścia do świeżości pieluchy. Piotr nigdy nie zwracał na to uwagi. Nie przeszkadzało mu nawet kupsko. Tomek odwrotnie. Od razu zaczyna się kręcić, wiercić i pochrząkiwać. Widać, że jest to dla niego dyskomfort, choć żadnych odparzeń odpukać nie ma. Powoli zaczyna doceniać wieczorną kąpiel, rozluźnia się i obserwuje. Leżąc u mnie na brzuchu lub podczas odbekiwania podnosi głowę, a wkurzony potrafi nawet mi się po brzuchu czołgać, ale położony na kocu, macie czy podłodze nie ma na to ochoty. Najbardziej interesuje się czerwoną ścianą w naszym salonie z halogenkami, a w drugiej kolejności czarno-białą kołdrą.Ma ciemne oczka, ale o ile w szpitalu byłam przekonana, że wyrośnie brązowooki chłopak jak tata i brat tak teraz zaczynam się zastanawiać czy jednak oczek nie będzie miał ciemnoszarych po mnie. Włosy ma ciemniejsze niż Piotrek, może odziedziczy czarne po tacie?
 Ustalił sobie w miarę stałe pory karmienia i mamy pewien plan działania – opisuję to z punktu widzenia jednej osoby, gdy akurat jestem z nimi sama bo mąż wyjeżdża w delegacje lub wraca późno. Gdy jest w domu wtedy wszystko idzie łatwo i prosto, opracowana strategia dotyczy sytuacji gdy jestem solo. Na dzień dzisiejszy je ok. 20.30-21.00 po kąpieli, potem 23.00-23.30 (to karmienei dziś przespał ;-), 2.00, 5.30-6.30, potem dojedzenie ok. 7.30 (akurat bardzo dobra pora, bo o 8 zbieramy się do przedszkola, a potem od razu jadę z nim na spacer, zakupy czy co tam mamy do załatwienia więc jest świeżo najedzony), 10.00 lub 11.00 (w zależności od tego czy ranek spędzamy w domu czy odwozimy Piotrka do przedszkola, jeśli to drugie to po powrocie do domu Tomuś jeszcze chwilę śpi i je później ), 13.30-14.00 (znowu super się składa, bo o 15.00 jedziemy do przedszkola). Lubi być zatankowany pod korek. Jeśli przyśnie podczas jedzenia i zostanie odłożony, a miał zamiar wypić jeszcze parę łyków otwiera oczy i robi taki raban jakby nie dostał jedzenia w ogóle ;-). Aktywny jest zawsze rano od karmienia o 5.30 – 6.30 do wyjazdu do przedszkola o 8 lub jeśli ranek spędzamy w domu do posiłku o 10.00 – z tego powodu ranki wymagają ode mnie żelaznej dyscypliny i przygotowania czego się da poprzedniego wieczoru. Następnie do 13.30 – 14.00 śpi z przerwą na jeden posiłek i jeżelii odbieramy Piotrka z przedszkola to po powrocie nadal śpi do ok. 16.00 po czym czuwa do ok. 18,.00, je i znowu drzemie do kąpieli, a jeśli nigdzie po południu nie jedziemy to bywa różnie, ale zawsze przez pewien czas jest aktywny. Ma też tendencję do wielkiego zainteresowania światem po karmieniu o 2.00 co dość skutecznie ukrócam ;-) Generalnie najtrudniejszy jest poranek, a potem I połowa dnia to luz, zwłaszcza jeśli starszak w przedszkolu, spacer czy załatwienie czegokolwiek też nie stanowi problemu bo Młody śpi, a nawet jeśli czuwa do tej 10.00 to spokojnie i w dobrym humorze. Schody zaczynają się w II połowie dnia, bo Tomek znowu jest wtedy aktywny i ma wtedy gorszy humor, zdarzają się wtedy bóle brzucha lub generalnie zmęczenie nadmiarem bodźców, a Piotrek po powrocie z przedszkola też zwykle jest zmęczony i różnie bywa z humorem. Ostatnio na przykład padał na kanapie ok. 17 i nie dało się go dobudzić w ogóle, o 19 był zanoszony do pokoju i spał tam do północy. Czasem zaś dostaje wieczorem kręćka i robi się nieznośny. Spacery z Tomkiem w tygodniu uskuteczniam więc podczas pobytu Piotra w przedszkolu, bo gdy odbieramy go o 15 jest tak zmęczony, że ma ochotę wrócić juz tylko do domu, a próba pojechania gdziekolwiek skończyłaby się katastrofą – zasnąłby w aucie i musiałabym budzić go co jest trudne w towarzystwie niemowlaka, który fotelik samochodowy toleruje tylko gdy pojazd jedzie. Wracamy więc prosto do domu, zresztą i tak szybko się ściemnia. Wspólne spacery tylko w weekendy.
W ogóle Piotrek teraz gdy wcześnie się ściemnia i pogoda jesienna jest wieczorami trudny do ogarnięcia. Albo pada o 17 i trudno go dobudzić, często kończy się przeniesieniem go na śpiocha do łóżka lub szybkim myciem przy wielkim marudzeniu albo dostaje małpiego rozumu. Straszny meteopata z niego.  Wieczorem mamy dwie możliwości.  Tomek zwykle ok. 19 zapada w drzemkę. Jeśli Piotr o 19 jest senny to super. Albo pada od razu albo spokojnie się kąpie i mam czas na luzie poczytać mu książkę , poprzytulać się, a potem jest czas na mój prysznic, kąpiel Tomka i jego wieczorne karmienie, a potem w okolicach karmienia o 23 przychodzi do sypialni Piotr i śpi do rana. Natomiast jeśli Piotrek o 19 nie jest zmęczony to zaczynają się schody, bo Tomka przetrzymywać z kąpielą dłużej niż do 20 nie można bo potem robi się mega głodny i jeśli zje a nie zostanie wykąpany to będzie czuwał do północy. Wypróbowane, przetestowane. W takim wypadku Piotrek dostaje kolację, włączam mu bajkę i idę kapać Tomka, a Piotrek dołącza do nas w sypialni podczas karmienia po kąpieli i już tam zostaje, czasem asystuje przy kąpieli ,przy czym karmienie trwa wtedy dłużej, bo Piotrek opowiada, komentuje, co bardzo interesuje Tomka i przeszkadza mu w wyciszeniu.
Noce…. Do wczoraj karmiłam Tomka siedząc na łóżku i to był duży błąd. Bardzo często przysypiałam w trakcie karmienia lub po karmieniu, a ze młody dokarmiany jest mm to potem budząc się na kolejne karmienie odkrywałam w pościeli nieumytą butelkę, a Tomek miał buzię całą umazaną mlekiem, pościel w mleku etc. Były noce, które całe spędziłam w ubraniu w łóżku w półśnie, śpiąc na siedząco przy lampce  – żaden dla mnie wypoczynek. Od wczoraj wprowadziłam zmiany. Karmię siedząc na krześle obok łóżeczka choćbym była nie wiem jak śpiąca i po karmieniu odkładam Tomka od razu. Dzisiaj przespał całą noc bez problemu z trzema zwyczajowymi pobudkami, a ja się wyspałam w międzyczasie jak człowiek, przy zgaszonym świetle. W pokoju Piotrka zresztą – Piotrek zaanektował nasze łóżko, więc z mężem zajęliśmy jego łoże. Ma łóżko 120, więc spokojnie się mieścimy. Będę się starała postępować w ten sposób, bo Tomek nie protestował w ogóle odkładany do łóżeczka, spał smacznie i mam wrażenie, że lepiej i głębiej niż ze mną.  Dopiero rano o 6 podrzemaliśmy razem 20 minut.
Tak minął nam pierwszy miesiąc w czwórkę. Ciekawe co przyniesie następny.
A na deser trochę fotek
bracia
czułości
Tomek dziwi się światu

jesienny rowerzysta
jesienny wspinacz
i amator gorącej czekolady
Tomek z mamą

deszczowe spacery
bracia cd

tablica na dyplomy i prace z przedszkola

padnięty
naleśniki z konfiturą
pierwsze próby na macie





Tomis chory w szpitalu.

$
0
0

Przepraszam za brak polskich czcionek. Pisze z tableta i nie ogarnam jeszcze funkcji podpowiadania.
Jestem z Tomkiem w szpitalu wojewodzkim na Strzeleckiej w Krakowie. W weekend Piotr dostal kataru. We poniedzialek wieczorem Tomek zaczal pokaslywac. Zabralam ich obu do lekarki we wtorek i o ile Piotrek OK, tylko gesty katar do rozrzedzenia o tyle z Tomkiem nieciekawie. Pediatra stwierdziła, ze osluchowo jest czysty, ale u takich maluszkow kazdy kaszel jest niepokojący, ze zapalenie pluc u nich czesto przebiega bezobjawowo i dopiero na zdjeciu rtg widac zmiany. No i ona sama nie moze nic przepisac bo takim malenstwom leki podaje sie dozylnie. Dostalismy skierowanie do szpitala jesli do rana sytuacja sie nie poprawi. Cale popoludne bilam sie z myslami. Balam sie, ze ze szpitala przywleczemy jakies inne swinstwo, zwlaszcza ze Tomek je i spui normalnie. Piotrkowi jednak sie pogarszalo, Maciek wrocil caly zakatarzony i Tomek tez bardziej kaszlal, wiec zdecydowalam, ze jedziemy.
Wybralam ten szpital, bo wiele osob odradzalo mi uniwersytecki w Prokocimiu z powodu podejscia lekarzy i warunkow dla rodzicow. Przyjeli nas ekspresowo, od razu rtg i badania. Rtg w porzadku, nie jest to zapalenie pluc. Przynajmniej narazie. Raczej ostre przeziebienie i dobrze ze tu przyjechalismy, bo u takich niemowlat sytuacja moze zmieniac sie z godziny na godzine. Tomek osluchowo jest czysty, wyniki ma w porzadku poza anemia, wymaz w kierunku wirusow i bakterii ujemny. Na razie obserwacja, inhalacje, oklepywanie, kroplowka z glukoza, monitorowanie saturacji. Zobaczymy jak wyniki jutro. Mam nadzieje, ze nie bedzie konieczne wprowadanie antybiotyku, bo wtedy zostanuemy tu na caka kuracje czyli ok 10 dni. Tomek jest spokojny, kochany, podbil juz serca pielegniarek :-)
Mam przepustke i moge wychodzic, wrecz zachecaja mnie bym wyszla gdy Mlody spi dla higieny psychicznehj i dzis wyskoczylam do sklepu na sasiedniej ulucy. To dla mnie wazne bo źle się czuje w zamknieciu zwlaszcza ze nie ma kto mnie zmienic - Maciek i tesciowa chorzy, Piotrek u mojej mamy bo koniecznie musi sie dokurowac do naszego powrotu. W poniedzialek bede musiala wyjsc i poprosic pielegniarke o jedno karmienie bo mam otwarty kanal w zebie i po prostu musze isc do dentysty na kolejne czyszczenie z ropy.
Warunki sa dobre. Mam rozkladany na plasko fotel, twardy ale da sie spac, moge zamowic posilki dla siebie do pokoju. Szkoda ze sciany czesciowo z okien, zle spie gdy nie jest ciemno. Wkurza mnie tylko podejscie do karmienia mlekiem modyfikowanym. Nie, nikt nie robi problemu z dokarmiania, nie ma tu terroru i fanatyzmu laktacyjnego, ale zasady szpitalne sa takie, ze to szpital mleko dostarcza. Nie wilno robic mieszanki samemu. Absurd bo akurat moj syn pije mm innej marki niz szpitalne a nie wolno zmieniac mleka z karmienia na karmienie. Zawsze stopniowo przez kilka dni. No ja na pewno nie bede w tym momencie fundowac Tomkowi rozstroju zoladka. Podgrzalam we wlasnym czajniczku wode zrodlana, wlalam do termosu i gdy przychodzi pora karmienia prosze pielegniarke o mleko po czym wylewam i przygotowuje po kryjomu wlasne,
Tesknie za Piotrkiem. Mam wyrzuty sumienia. Byl nieznosny od soboty i nawrzeszczalam na niego we wtorek przed wizyta w przychodni i teraz ciezko mi ze swiadomoscia, ze teskni. Moze uda mi sie z nim spotkac na chwile na spacerze w weekend. Do domu mam za daleko, jestem bez auta, mysialabym chyba brac taxi a to by byly duze kwoty. Z Mackiem wole chwilowo nie mieć kontaktu, bo jeslui sie zaraze to padaka -  kto wtedy zajmie sie Tomkiem w szpitalu? Wywala mnie. Musze byc zdrowa.
Eh tak sobie mysle, ze ktos tam swietnie sie mna bawi.... odkad wrocilismy do domu po porodzie bylo tylko kilka normalnych spokojnych dni, takich ze spacerkiem i spokojnym cieszeniem sie dziecmi. Ciagle ktos chory, smrody z przeszlosci, mega nieprzyjemne spawy, bieganie po urzedach, nerwy, zapalenie okostnej, kanalowka w trzech zebach a teraz szpital. Wiecie ze brat Macka jeszcze nie widzial bratanka? Grazyka pozno wraca z pracy wiec tylko w weekend mofga podjechac do nas a wiecznie ktores z nich chore, teraz my w szpitalu, no kurcze pozna go jak Tomek bedzie mial 2 miesiace jak nic albo i wiecej choc mieskamy 15 min drogi autem od siebie. Porazka jakas :-/

-

niestety

$
0
0

Wygląda na to, że zadomowimy się tutaj na dłużej :-( Tomek ma się lepiej, mniej kaszle i nadal czysty osluchowo. Niestety drugie rtg wykazało początki zmian w płucach. Zdaniem lekarki tragedii nie ma i tak bywa u wczesniaczkow. Tomek jest jeszcze malutki. Niby ma 5 tygodni ale nie osiągnął jeszcze 4 kg. Konieczny jest dozylny antybiotyk. Lekarka wstrzymuje się do jutra, bo jutro będą wyniki posiewu z moczu i w razie gdyby wyszły jakies bakterie to dobierze antybiotyk tak by zadziałał na obie sprawy. Zwykle leczenie trwa ok. tygodnia, czasem dłużej.
Jedyny plus jak slusznie zauwazyla Kiiki to to, że Tomek może do woli nacieszyć się mamą na wyłączność. Noszę go lub kanguruje by jak najwiecej czasu spędzał w pozycji pionowej, więc  jeśli tylko go nie kluja jest przeszczesliwy. Ciekawe jak przestawi sie z powrotem na domowy zgielk. Tu jestesmy sami na sali, cicho, spokojnie.


chorujemy i prezenty

$
0
0

Dalej chorujemy. Trzecia doba na antybiotyku. Wydaje mi sie, ze jest lepiej ale boje się cokolwiek myslec, bo sytuacja zmienia sie jak w kalejdoskopie. w piatek rano tez odnosilam wrazenie, ze mamy poprawe a potem nastapilo pogorszenie. No niestety zapalenie pluc :-(
Generalnie do d.... Ja zle znosze szpitale choc wszyscy sa mili i pomocni. Tylek i kregoslup mi wysiada od siedzenia na twardym krzesle lub lezance. Maz chory goni w pietke bo musi do konca listopada przetargi pozamykac, poklocil sie z tesciowa, ktora pomaga bardzo przy Piotrku ale tez czepia sie o rozne domowe sprawy. Piotrus teskni, nie mam jak sie z nim zobaczyc bo nadal nie wyszedl do kobca z przeziebienia a nawet gdyby to musialyby z nim przyjechac dwie osoby by jedna mogla najpierw do nas wejsc na gore i bym mgla je wytlumaczyc co i jak.
Ratuje mnie tablet i net. Nie jestem w stanie skupic sie na ksiazce, na gazecie wiec zamiast siedziec i gapic sie w sciane stukam w ekran jednabreka druga lulajac. Nadal jestesmy sami w pokoju, nie nawiazuje kontaktow z babkami z sasiednich pokoi bo boje sie, ze przejme w ten spisob cos od ich dzieci i przekaze Tomkowi. Rozmawiam tylko z pielegniarkami i lekarka. Zeby nie zwariowac szukam w necie inspiracji na prezenty bozonarodzeniowe dla dzieci i oddaje sie swojemu hobby  - wyszukuwaniem na allegro uzywanych perelek dla dzieci za grosze.
Na razie zdecydowalam sie na deske lub dysk do balansowania dla Piotrka, a teraz szukam cuekawych klockow magnetycznych a'la Geomag, oryginalnensa fajne ale za drogie.

poszpitalnie:-)

$
0
0

Wychodzimy dzis do domu.
To byl pierwszy moj pobyt na oddziale dzieciecym. Oby ostatni. Garsc refleksji.
Naprawde super lekarze i pielegnuarki pracuja na Strzeleckiej w Krakowie. Wszyscy mili i pomocni. Nie znosze balaganu przychodniowego i latania za lekarzem by cos sie dowiedziec. Tutaj luz i spokoj. Wiedzialam, ze zawsze ok 13-14 zostane poproszona na rozmowe przez lekarz prowadaca i otrzymywalam komplet informacji. Za wyjatkiem weekendu rzecz jasna gdy na oddziale byl tylko lekarz dyzurny. Pielegniarki mnostwo serca wkladaja w swoja prace, dostosowywaly sie w miare mozliwosci do rytmu dziecka i jego potrzeb. Nie chcialabym tu wracac, ale te panie bede milo wspominac. W raze potrzeby mzna bylo wyjsc ze szpitala na chwile zostawiajac dziecko pod ich opieka.
Warunki - wiadomo, ze szpital to nie hotel, ale przyzwoite. W czesci dla dzieci do lat 3 gdzie przebywalismy sa sale z 3 lozeczkami, lazienka z pryszncem na 2-3 sale, kuchnia z lodowka i mikrofala, na salach wanienki, dla rodzicow takie fotele rozkladane na plasko. Twarde i trzeba miec wlasny koc i poduszke, ale w porownaniu z innymi szpitalami gdzie rodzice spia na podlodze lub tym co przywioza z domu calkiem w porzadku. Za niewielke pieniadze mozna zamowic dla siebie posilki do pokoju, smaczne i obfite zamiast liczyc ze odwiedzajacy doniosa obiad lub stolowac sie poza szpitalem.
Przetestowlam tez na sobie, ze tym co mi najbardziej przeszkadzalo i dolowalo podczas pobytow w szpitalach po obu porodach byla obecnosc innych osob w pokoju. Nie cierpie dzielic pokoju z obcymi ludzmi, zwlaszcza w nocy. Tak mam. Cierpie gdy brak mi wlasnej ograniczonej scianami przestrzeni. Tym razem bylismy caly czas sami i wszystko znioslam psychicznie duzo lepiej. Wprawdzie sciany czesciowo szklane, ale namiastka prywatnosci byla.
I brak mi ciemnosci w nocy, zle spie w polmroku.
Okazalo sie tez, ze jestem pancerna matka. Przypszczam, ze gdybym trafila do szitala z malenkim Piotrkiem lzy by mi lecialy przy zmianach wenflonu etc. Przy starszym Piotrze jednak przeszlam szkole zycia gdy przez dlugi czas musialam go unieruchamiac nogami na podlodze by podac jakikolwiek syrop lub wyczyscic nos, gdy 3 osoby musialy go trzymac podczas czyszczenia ucha, uodpornilam sie na to psychicznie i w porownaniu z tym wszystkim  niemowlak w szpitalu nie jest dla mnie wyzwaniem. Latwo go uspokoic po nieprzyjemnym zabiegu, zwaszcza majac swiadomosc, ze on sam poki co zaraz wszystko zapomni. Pielegniarki poczatkowo mialy obawy czy powinam patrzec na zmiane wenflonu, ale szybko przekonaly sie, ze nie mdleje i nie panikuje w przeciwienstwie do kilku innych matek. Wenflon w glowce wygladal nieciekawie, ale doszlam do wniosku, ze jest wygodniejszyj przy pielegnacji dziecka niz wklocie w raczke.
Tomus byl bardzo spokojny, kochany. Dzielnie wszystko zniosl. Teraz czekaja nas inhalacje, kontrola w przychodni, lapanie moczu i kontrola w poradni dla wczesniakow w tym szpitalu, na ktora tak czy siak bylismy zapisani juz po powrocie do domu po urodzeniu. Trzeba ustalic o ile mamy odroczone szczepienia. Bedziemy do tej poradni chodzic regularnie choc Tomek jest minimanym wczesniakuem, dzieku temu bedziemy pod opieka neurologa na NFZ a po doswiadczeniach z napieciem miesniowym Piotra jestem na tym punkcie przewrazliwiona. W sumie nie ma tego zlego co by na dobre nie wyszlo. Z powodu wczesniactwa Tomek czesc platnych szczepien ma za darmo.

o zazdrości i problemach z uszami

$
0
0
Liczyłam się z tym, że gdy minie urok nowości i radość z powrotu mamy do domu, gdy Piotrek uświadomi sobie, że mały nie urośnie tak szybko to może zmienić nastawienie do brata. Niestety tak się stało. Nie no, tragedii nie ma, po prostu fascynację, zainteresowanie i czułość w stosunku do Tomka zastąpiło częściowo lekceważenie i ignorowanie. Nie ma otwartej niechęci, wrogości czy agresji. Piotrek nadal alarmuje gdy Mały płacze, podaje mu smoczka, pogłaszcze po główce, ale dużo mniej. Częściej po prostu bawi się obok. Wczoraj wieczorem w końcu udało mi się porozmawiać z nim na ten temat, a nie jest to proste, bo Piotr przechodzi teraz jakiś ciężki okres (o tym później), ignoruje mnie, zmienia temat i generalnie niełatwo z niego cokolwiek wyciągnąć. Powiedział, że chciałby by Tomek mieszkał u babci Marysi i że ciągle tylko płacze i płacze i boli go od tego głowa. Rozmawialiśmy długo, w końcu stwierdził, że brat może zostać i dzisiaj był już w stosunku do niego czulszy.
Nie mam złudzeń - nasz pobyt w szpitalu wiele popsuł w jego nastawieniu do brata niestety :-( Kiedy leżałam w szpitalu po porodzie był na to przygotowany, rozmawialiśmy wielokrotnie gdy byłam w ciąży i tłumaczyłam mu, że przez kilka dni będę musiała zostać z maluszkiem w szpitalu. Nie było to dla niego zaskoczeniem. Panowała radosna atmosfera, wszyscy cieszyli się z narodzin malutkiego, chodził do przedszkola, było ciepło i słonecznie, spędzał dużo czasu na polu - w jego przypadku to ważne, bo jest klasycznym meteopatą. Tym razem zupełnie inaczej. Jednego dnia idzie z mamą i bratem do przychodni, nie czuje się zbyt dobrze, wie, że i on i brat są chorzy ale mama jedzie do szpitala z Tomkiem, nie z nim. Jego chorego zostawia. Poczuł się przeze mnie porzucony na rzecz Tomka. Mąż i babcie martwili się, nie chodził do przedszkola, siedział w domu, było szaro i ponuro. Nietrudno sobie wyobrazić jak się czuł.... Wiem, że jest na mnie trochę obrażony, nie siada obok mnie gdy trzymam na rękach Tomka.
Wiem, że pewnie przejdzie przez różne fazy i jego stosunek do brata będzie się jeszcze zmieniał. Niestety sprawy nie ułatwia jego zachowanie. Jest od pewnego czasu po prostu nieznośny i po powrocie z przedszkola i w weekendy. Kompletnie mnie ignoruje, ma kręćka, z irytującym uśmieszkiem robi rzeczy, których mu nie wolno (na przykład suwa meblami, wciska się za nie, znosi tam pełno rzeczy, siada mi na stopie  mało jej nie łamiąc, przerywa nam rozmowę, nudzi w kółko o to samo, wrzeszczy na cały dom zamiast przyjść i spytać, kładzie zabawki na stole miedzy talerzami z jedzeniem  a ja... no cóż często nie stawałam i nie staję na wysokości zadania, zwłaszcza gdy będąc sama z nimi w domu byłam uziemiona podczas karmienia, a on akurat coś demolował. Od powrotu do domu po porodzie naprawdę się staram poświęcać mu jak najwięcej czasu, kiedy Tomek śpi lub spokojnie czuwa rzucam wszystko inne by spędzić z nim czas, to ja towarzyszę mu podczas kąpieli i czytam bajkę na dobranoc. Tomek nie zawsze wtedy śpi i czasem musi nam towarzyszyć, wiem, że Piotr za tym nie przepada, że wolałby w tym czasie mieć mamę na wyłączność. Rozumiem, że jest mu trudno, ale też jestem tylko człowiekiem i czasem krzyknę. Mam poczucie porażki rodzicielskiej. Tęsknił za mną, a gdy wróciłam złoszczę się na niego, to tak w skrócie, z drugiej strony wiem, że nie mogę tłumaczyć wszystkiego adaptacją do nowych warunków, że trzeba gdzieś postawić granice taryfy ulgowej i nie mogę tolerować wicia się i wyrywania podczas ubierania na przykład, nie może to trwać tyle ile trwa, że ręce po powrocie trzeba absolutnie umyć i basta, a nie teatralnie leżeć na podłodze przed drzwiami łazienki i buczeć etc
Problematyczne stało się jego zasypianie w samochodzie, zwłaszcza gdy jest zimno. Dopóki nie urodził się Tomek OK, mogłam z nim chwilę w garażu posiedzieć,rozumiem, że nie jest przyjemnie w stanie rozespania wspinać się ścieżką pod górę. Teraz nie wchodzi to w grę bo Tomek momentalnie się budzi i protestuje w foteliku i jeśli męża nie ma w domu to robi się nerwowo. Budzę Piotrka, który nawet jeśli spał zaledwie kilka minut zaczyna wyć i marudzić i żąda wzięcia na ręce i zaniesienia do domu, a ja nawet gdybym nie niosła fotelika nie jestem w stanie wnieść go tą stromą ścieżką pod górę. Jest dla mnie za ciężki. Zaczyna się więc nerwówka, ja z fotelikiem i drącym się w nim Tomkiem, na ścieżce stoi lub leży naburmuszony i wyjący Piotr, wiadomo, że nie mogę go zostawić bo nie mamy ogrodzenia a ulica ruchliwa i nie wiadomo co by mu do głowy strzeliło - armagedon. Nienawidzę tego. Bywa, że wyjeżdżamy w dobrym nastroju a gdy docieramy do domu mam go serdecznie dość.
Nie jest tak zawsze, ale często.
Poza tym umówiłam Piotra na grudzień do laryngologa, bo pewne rzeczy mnie niepokoją i mogą mieć wpływ na jego zachowanie. Mam wrażenie, że albo ma przytkane uszy, albo wodę w uszach albo przerośnięty migdał, albo zatkany nos, nie wiem. Piotrek cierpiał na nadprodukcje woskowiny i regularnie odwiedzaliśmy laryngologa na czyszczenie uszu. Za każdym razem była to walka, trzy osoby musiały go trzymać i miał potem traumę. Ostatnio byliśmy tam około rok temu, wtedy usłyszeliśmy, że nadprodukcja się zatrzymała i wystarczy domowa higiena uszu, z czego bardzo się ucieszyłam. Miał też wtedy badany słuch i wyniki wyszły super. Bez zarzutu. Teraz jednak ewidentnie coś jest nie w porządku. Gęsty katar ciągnął się za nim długo, obecnie kataru już na pewno nie ma a dalej mówi przez nos. Bardzo często mówi głośno i nie wiem czy to efekt przedszkola, gdzie jest gwar czy po prostu sam siebie nie słyszy. Często słyszę "co?" i nie wiem czy faktycznie nie słyszy czy to takie droczenie się z nami, bo zwykle towarzysz temu ten irytujący uśmieszek gdy wpada w kręćka. Robiłam eksperymenty, stawałam za nim znienacka i mówiłam coś cicho lub szeptem. Raz reaguje a raz nie. Gdy jest spokojny i wyciszony mówi trochę ciszej, więc może przesadzam? Kiedy siedzimy w samochodzie po odebraniu z przedszkola i z nim rozmawiam czasem siedzi, patrzy w okno i nie reaguje na moje pytania i znowu nie mam pewności czy mnie po prostu nie słyszy, czy ignoruje czy jest zwyczajnie zatopiony we własnych myślach. No i ostatnia sprawa. mam wrażenie, że mówi niewyraźnie, na pewno mniej wyraźnie niż kilka miesięcy temu. Widząc go codziennie nie zauważyłam różnicy, uderzyło mnie to po 10-dniowej rozłące gdy urodził się Tomek. Pytanie czy to wynik tego, że z jakiegoś powodu gorzej słyszy własne słowa czy niechlujstwo? W każdym razie dobrze by ocenił to specjalista.
Na koniec kilka fotek.











Viewing all 352 articles
Browse latest View live