Syn mój wczoraj na zajęciach po raz pierwszy został sam z dziećmi i panią na całą godzinę. Przywiozłam go i od razu musiałam zmykać do łazienki bo mi pęcherz pękał. Spodziewałam się, że zastanę go we łzach szukającego mamy, a tutaj nic z tych rzeczy. Nie wchodziłam już więc do sali, tylko dyskretnie obserwowałam go przez okienko. Bardzo ładnie się bawił, czekał na swoją kolej, słyszałam, że proponuje nowe zabawy, sprzątał zabawki. Byłam bardzo, bardzo dumna. Kiedy mój szef wróci z targów porozmawiam z nim o możliwości przychodzenia do pracy we wtorki wcześniej by móc Piotrka na te zajęcia zawieźć. Wczoraj wyjątkowo się zwolniłam. Do tego mamy w soboty zajęcia dwugodzinne z przekąską w środku. Nie zawsze chce mi się na nie jechać, ale się zmuszam, bo widzę, że dużo Piotrkowi dają. Poprzednie były zbyt monotonne, za dużo śpiewów, wierszyków, masażyków. On za tym nie przepada. Na tych też jest muzyka, ale poza tym dużo budowania z Duplo, zgadywanki, zabawy z papierem, malowanie, klejenie. Fajnie. Na pewno trochę zajęć mu przepadnie z różnych względów, chociażby nasz wyjazd nad morze, ale liczę, że do końca czerwca trochę pochodzi, potem na lipiec poszukam mu jakieś zajęcia wakacyjne tak by w miarę płynnie przejść do adaptacji przedszkolnej w połowie sierpnia. Jeśli polubi panie przedszkolanki tak jak polubił panią prowadzącą nasze zajęcia to może będzie dobrze. Mam nadzieję. Na szczęście nie czeka go rewolucja czyli adaptacja a potem od razu 9-10 godzin w przedszkolu, bo we wrześniu będę już na zwolnieniu i teoretycznie będzie mógł niejako kontynuować adaptację stopniowo zostając w przedszkolu coraz dłużej. Nie ukrywam jednak, że mam nadzieję, że się zaadaptuje bo pewnie będę już ledwo zipieć i przydałoby mi się trochę wytchnienia w ciągu w dnia, zaś moja mama na wrzesień zaplanowała generalny remont w mieszkaniu i będzie zajęta. No i poród. Gin nastawia mnie raczej na planową cesarkę, a tą się robi po 37 tc. W moim przypadku ok 20 października. Fajnie by było gdyby Piotrek trochę przed tym do przedszkola pochodził. Nawet się zastanawiałam czy by mu tej adaptacji nie zrobić wcześniej i nie spróbować zacząć np od lipca, ale z różnych względów dobrze by było bym do tej połowy sierpnia popracowała (chociażby dlatego, że na zwolnieniu i macierzyńskim nie dostaję prowizji, a bez prowizji nie jesteśmy w stanie przeżyć bez uszczuplania oszczędności). Poza tym szkoda mi lata. Z moją mamą i nianią on spędza cały dzień na świeżym powietrzu, w przedszkolu mniej.
Kilka tekstów Piotrowych.
Spieszymy się na zajęcia i lekko go popędzam bo jesteśmy spóźnieni
P - "spokojnie mamo, niech pomyślę"
Innym razem też zachęcam go by przyspieszył kroku
P - "jak się Piotrus śpieszy to się diabeł cieszy"
"Wpadł mi do głowy pomysł. Jak położyć latarnie na chodniku. Ale nie mam tyle siły"
Piotr rozmawia z ciocią przez telefon
Ciocia - "Piotrusiu to jakie ciasto mam ci upiec - żółte czy brązowe?"
P - "brązowe, może być"
Jednym tchem - "babciu przepraszam, że uciekałem na spacerze, proszę zrób mi kanapkę"
"O, papierek. Co za niemądry człowiek tutaj szedł!"
"Mamo a co to znaczy, że nie grzeszę cierpliwością?"
"Mamo uważaj jak idziesz po schodach bo się sturlasz na placek. Z jabłkiem."
I z serii pomysłów gdy rodzice drzemią w weekendowy poranek. Piotr usiłował zmajstrować sobie z papieru hełm jak rycerz Mike. Chyba mu nie wychodziło w sposób tradycyjny bo powitał mnie potwór z twarzą i włosami umazanymi klejem, na czym poprzyklejane były kawałki papieru. Kreatywnie podszedł do tematu można powiedzieć.
Rozczula mnie wieczorami. Z powodu ciąży nie wyciągam go już z wanny i nie wycieram na blacie, tylko przystawiam do wanny wysoka podstawkę z Ikei i Piotruś sam wdrapuje mi się na kolana. Otulam go ręcznikami i tulimy się podczas wycierania. Taki nasz nowy wieczorny rytuał. Piotruś wtedy zawsze, choćby nie wiem jak był zbuntowany, zmęczony, zdenerwowany uśmiecha się i mówi "nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham", albo "tak bardzo cię kocham na całym świecie". Potem robimy noski eskimoski, chwilkę rozmawiamy i dopiero potem zakładamy piżamkę. Uwielbiam te chwile.
Kilka tekstów Piotrowych.
Spieszymy się na zajęcia i lekko go popędzam bo jesteśmy spóźnieni
P - "spokojnie mamo, niech pomyślę"
Innym razem też zachęcam go by przyspieszył kroku
P - "jak się Piotrus śpieszy to się diabeł cieszy"
"Wpadł mi do głowy pomysł. Jak położyć latarnie na chodniku. Ale nie mam tyle siły"
Piotr rozmawia z ciocią przez telefon
Ciocia - "Piotrusiu to jakie ciasto mam ci upiec - żółte czy brązowe?"
P - "brązowe, może być"
Jednym tchem - "babciu przepraszam, że uciekałem na spacerze, proszę zrób mi kanapkę"
"O, papierek. Co za niemądry człowiek tutaj szedł!"
"Mamo a co to znaczy, że nie grzeszę cierpliwością?"
"Mamo uważaj jak idziesz po schodach bo się sturlasz na placek. Z jabłkiem."
I z serii pomysłów gdy rodzice drzemią w weekendowy poranek. Piotr usiłował zmajstrować sobie z papieru hełm jak rycerz Mike. Chyba mu nie wychodziło w sposób tradycyjny bo powitał mnie potwór z twarzą i włosami umazanymi klejem, na czym poprzyklejane były kawałki papieru. Kreatywnie podszedł do tematu można powiedzieć.
Rozczula mnie wieczorami. Z powodu ciąży nie wyciągam go już z wanny i nie wycieram na blacie, tylko przystawiam do wanny wysoka podstawkę z Ikei i Piotruś sam wdrapuje mi się na kolana. Otulam go ręcznikami i tulimy się podczas wycierania. Taki nasz nowy wieczorny rytuał. Piotruś wtedy zawsze, choćby nie wiem jak był zbuntowany, zmęczony, zdenerwowany uśmiecha się i mówi "nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham", albo "tak bardzo cię kocham na całym świecie". Potem robimy noski eskimoski, chwilkę rozmawiamy i dopiero potem zakładamy piżamkę. Uwielbiam te chwile.