cicha woda i dialogi potworowe
idzie luty podkój buty
Mam jakies głupie irracjonalne lęki, że przyjdze zima, a nam będzie zimno, nie będziemy mieć co ubrać, gdzie się schornić. Głupie, wiem. Może w poprzednim życiu zamarzłam żywcem ;-)Odzież zimową dla Piotrka mam skompletowaną od dawna. Ten weekend przeznaczyłam na generalne przygotowania. Powyciagałam wszystkie zimowe ciuchy, czaki, rekawiczki, ściagnęłam z górnej półki w garderobie karton z zimowymi butami i wymieniłam go na karton butów letnich, wyczyściłam i zaimpregnowałam wszystkie buty i kurtki. Jesteśmy zwarci i gotowi.
Przed domem zrobiło się smutno, bo Uniwersytet Rolniczy na zimę zawsze spuszcza wodę ze stawów rybnych, które mamy po drugiej stronie ulicy. Od kwietnia do października widok jest sielski. Jak na wakacjach. A od wczoraj po prostu pole, taki księżycowy krajonbraz. Nie lubię tego.
Miałam pisać o tym jak martwię się buntem dwulatka Piotra, który przybiera niepokojące rozmiary, o tym, że nie wiem już czy to jest normalne i typowe czy mamy jakiś poważniejszy problem, ale dzisiaj nie mam już siły. Czuję się fatalnie z tym, że czasem nie radzę sobie z własnym dzieckiem. Boję się, że popełniliśmy gdzieś jakiś błąd i że Piotrek jest nieszczęśliwy. Dzisiejszy dzień to był koszmar dla nas wszystkich. Czuję sie złą, beznadziejną matką.....
Piotr smutny i naburmuszony..... Może jutro będzie lepszy dzień.
pilnie potrzebna krew
prosze zerknijcie tutaj!
www.baby-under-construction.blogspot.com
Houston mamy problem
dobre wiadomości
Jak Piotr geodeta zostal
Moj maz jest geodeta, moj tesc jest geodeta, moja tesciowa jest geodeta i moj syn tez jest geodeta! Kojarzycie takie niski slupki z metalowym trzpieniem lekko wystajace z ziemi w okolicach drog, chodnikow i innych charakterystycznych miejsc? Piotrek podsluchal jak tata nazywa je osnowa. Dzisiaj wieczorem wracalismy z basenu. Mlody stanal na slupku i pouczyl mnie
"pac mama. To jest osnowa"
Padlam ;-)
Teraz tylko wybic mu to z glowy bo geodezja to ciezki kawalek chleba
Przepraszam za brak polskich czcionek, pisze z komorki
Adam Małysz
opony, ciocia, Hannibal Lecter i choróbsko
pomór ;-)
Trzymajcie się zdrowo.
wirtualny przyjaciel
Miś śmieje się gdy dotyka mu się brzuszka, tańczy, gra na instrumentach i powtarza to co dziecko mówi. Do tej pory Piotrek na misia reagował zaciekawieniem, ale bez nadmiernej fascynacji. Od środy to jego najlepszy kumpel. Piotr przyszedł do nas rano i zarządził pobudkę. My z mężem zakatarzeni, połamani rozpaczliwie chwytaliśmy się czego się dało by uszczknąć dla siebie choć parę minut więcej snu. Włączyłam misia. Piotrek rozpoczął z nim żywiony dialog. Zaczął mu opowiadać co mu się śniło, że ma "dwie nogi i paluski do chodzenia", potem zaczął przynosić z pokoju swoje autka i mu pokazywać. Boki można było zrywać ze śmiechu :-) Od tej pory co chwilę mnie prosi bym włączyła misia i z nim rozmawia. Całkiem poważnie. Domaga się by miś z nim tańczył. W praktyce wygląda to tak, że Piotruś tańczy,a ja z nim trzymając komórkę i co chwila naciskając opcję tańczenia. Dzisiaj czytał mu książeczki, a przed pójściem spać domagał się pożegnania z misiem. Normalnie miłość. Prześmiesznie to wygląda :-)
o Piotrze Wspaniałym, Mężu Upartym i załamce chorobowo-pracowej
lekarstwa? No problem. Pogadałam z synem poważnie, wytłumaczyłam mu, że musi je zażywać żeby poczuć się lepiej, że mama i tata też swoje lekarstwa zażywają i zrozumiał. Żadnego biegania za dzieckiem po domu. Sam się upominał. napełniałam mu małą strzykawkę odpowiednią dawką syropu, a on sam ja sobie wkładał do paszczy i aplikował. Płakał jedynie podczas odciągania glutów i zakraplania nosa. Tutaj musiałam już użyć siły dla dobra sprawy. Poza tym luz. Mimo zapchanego nosa spał normalnie w nocy. Tzn. pierwsza noc z poniedziałku na wtorek spędzona jeszcze u mojej mamy była ciężka. Budził się i złościł, że nie może spać, ale gdy tylko przywiozłam go do domu spał jak anioł. Jednak mówcie co chcecie ale zimny chów, dobrze wentylowany dom i drewniane okna robią swoje. U mamy w bloku są szczelne plastiki, mimo wietrzenia, zakręcania kaloryferów i nawilżacza powietrze jest dużo suchsze niż u nas w domu. My mamy ok. 18 stopni w dzień, w nocy ok. 17 (nie włączamy póki co ogrzewania, jesteśmy przyzwyczajeni do takich temperatur i nie czujemy potrzeby chodzenia po domu w krótkim rękawku), pomieszczenia są duże, wietrzymy często, a jak nie wietrzymy to w każdym oknie mamy mikrouchył więc śpi sie super. Zero pobudek mimo że drugiej nocy Piotrek był w obiektywnue gorszym stanie niż pierwszej. W dzień drzemka wydłuzżyła mu się do 4-5 godzin, pozwalałam na to, bo sen w chorobie to zdrowie. Zresztą my też padaliśmy razem z nim. Miałam ambitny plan by korysztając z okazji pouczyć się podczas jego drzemek albo szperać w necie w poszukiwaniu ofert pracy, jednak nic z tych planów nie wyszlo. Po prostu nie miałam siły. Czuliśmy się oboje z Mackiem po prostu fatalnie, tym bardziej jestem wdzięczna Piotrkowi za to jaki jest kochany. Nie miałam siły na wymyślanie mu jakiś kreatywnych zabaw, puszczałam mu bajki albo budowaliśmy z Duplo, nie miałam nawet siły mu za bardzo czytać, a Piotruś nie miał mi tego za złe, tulił się, rozśmieszał. Uwielbiam go.
Wczoraj miałam kryzys, katar lał się strumieniami. Maciek i Piotrek czuli się lepiej, więc wysłałam ich na krótki spacer by przewietrzyli nosy korzystając z ładnej pogody. To byl chyba błąd, bo wieczorem Piotrek długo nie mógł usnąć i pociagał prawe uszko. Rano skarżył się, że go boli, więc od razu zapakowalam go da auta i pojechaliśmy do przychodni na dyżur. Cwaniak, jak tylko zorientował się, że idziemy do doktora stwierdził, że jest zdrowy i ucho już go nie boli ;-) Faktycznie ucho zaczerwienione, początek zapalenia, na szczęscie jeszcze w zarodku. Nie boli przy uciku. Antybiotyk na 7 dni, ale poza tym dziecko praktycznie już zdrowe, jakieś resztki kaszlu i kataru. Mimo wszystko jednak odpuszczamy sobie jutrzejsze Smykowe Granie. Odstąpiłam bilety koledze z pracy. My też czujemy się juz dziś całkiem dobrze, odwiedziła nas moja przyjacółka, pobawiła się z Piotrusem i ogólnie byłam bardzo pozytywnie nastawiona. Już układałam sobie w głowie plan nadrabiania zaległości w pracy w poniedziałek. Zadzwoniłam do mojej mamy i niestety tym razem to ona zaczyna się gorzej czuć. Jeśli jutro nie będzie lepiej to zonk kompletny, bo nie mam co z Piotrkiem zdrobić, a ja muszę w przysżłym tygodniu iść do pracy! Po prostu muszę, już ta nieobecność w tym tygodniu była wszystkim bardzo nie na rękę (zwłaszcza, że pod koniec października musiałam też wziać dwa dni wolnego) Ja nie mam aktualnie zastępstwa, jest kryzys, muszę pilnować pracy, a akurat mamy trochę tematów przteragowych i dużo dostaw. Nie mam jak tego robić z domu. Nie mam dostępu do naszych baz, net za słaby by zainstalować jakiś zdalny pulpit, zresztą ja muszę być dostępna w czasie rzeczywistym, a nie dopiero jak Piotrek uda się na drzemkę. On jest kochany, ale ma radar na telefon i komputer. Gdy tylko za długo jego zdaniem z kimś rozmawiam albo coś piszę zaczyna ostro protestować, więc nie ma mowy o pracy gdy jest na chodzie.Już mam stresa jak się wyrobię by nadrobić ostatnie dni. Cholera jasna! Maciek w poniedziałek wyjeżdża na parę dni.Modlę się, by mama się nie rozchorowała. Może poprosze teściową by wzieła urlop, ale wiadomo - nie wiadomo czy będzie chciała/mogła. Fuck! Dzwoniłam do naszej opiekunki, ale ona ma czas dla Piotrka tylko w czwartki i piątki, tak jak zwykle, w pozostałe dni ma inne sprawy, zajmuje się kimś z rodziny. Nie mam żandych znajomych czy rodziny w Krakowie na jakis studiach, luźniejszych niż osoby pracujący na etacie, którzy moglibyz dzieckiem zostać. Ja się cholera jasna nie odrobie z zaległościami przez miesiąc, zawalę ważne rzeczy, do tego jeszcze 20 listopada muszę mieć dzien wolnego bo mam zabieg wycięcia endometriozy i oczywiście szefostwo będzie się krzywo patrzyło, bo gdy już zaklepałam sobie termin to zadzwonił Koreańczyk z którym współpracujemy, że tego dnia zamierza do nas przylecieć.. I jak tu myśleć o zmianie pracy? Przecież gdybym była na okresie probnym to już kompletna kaplica :-(
No nic zobaczymy jak się sprawy rozwiną. Generalnie jestem też wkurzona na męża. 3 lata temu zapylił się przewalając w piwnicy masę pylistego węgla i od tamtej pory ciągle sucho kaszle. "Doprawił się" w zeszłym roku szlifując nasze ściany. Mniej lub bardziej ale ciągle, a podczas infekcji to już w ogóle dudni non stop. Dostaję szału od tego dudnienia. On jest uparty jak osioł, miliardy razy mu już mówiłam, żeby poszedł do lekarza bo mi to wygląda na jakieś problemy astmatyczne. 3 lata temu owszem zrobił rtg i był u laryngologa, który zalecił mu witaminę a+e i jakiś porost islandzki i faktycznie trochę się poprawiło, ale zażywa to ciągle (jak sobie przypomni znaczy się) a sytuacja pozostaje na tym samym poziomie. Moim zdaniem konieczne są silniejsze leki. Myślę, że ma kompletnie zniszczoną śluzówkę i z tego powodu łapie infekcje. Jak zaciągnąć dorosłego faceta do lekarza????? On lekarzy nienawidzi i twierdzi, że ma takie urwanie głowy, że do końca roku na pewno nie znajdzie czasu by iść się zbadać. OK, jest zabiegany, ale na przykład wczoraj tak czy siak był uziemiony i mógł wtedy podjechać do przychodni, ale nie - nie pojedzie bo się źle czuje. Już nie wiem jak do niego przemawiać :-/
kontrola z UC
Swoją droga nie rozumiem. Dlaczego urzędnicy z urzędu skarbowego, od którego nie ma ucieczki są sympatyczni i można się z nimi dogadać gdy przychodzą na kontrolę, a celnicy to jakieś państwo w państwie. Zwłaszcza, że można odprawiać się poza granicami kraju, co coraz częściej czynimy. Tworząc problemy zmuszają przedsiębiorców do uciekania z odprawami poza granice Polski, tym samym jest to mniej pracy dla celników i polskich agencji celnych. Nielogiczne.
Mszczą się. To wiem na pewno.W kwietniu zakwestionowali nam taryfikację przy jednej odprawie domagając się zapłaty wyższego cła. Odwołaliśmy się i częściowo wyszło na nasze. Kolejną odprawę z tej firmy zrobiłam we Frankfurcie bo to było zamówienie przetargowe, pilne, i nie mogliśmy ryzykować przetrzymania przez ponad tydzień tak jak poprzednio. To teraz się na nas uwzięli.
niemowlaki w piorach
Pisane z komorki wiec bez polskich czcionek. Przegladam net i spotykam je wszedzie. Niemowlaki w kublach z piorami. Niemowlaki w koszach z trocinami. Albo wloczka. W wielkich czapkach z pomponami. Niemowlaki siedzace w wydrazonych dyniach na Halloween. Niemowlaki przebrane za tygrysy, zaby, kotki, pieski i co duza zapragnie. Czy naprawde fundujac malemu dziecku "profesjonalna" sesje zdjeciowa trzeba robic z niego pajaca?????? Jakos zawsze mnie to mierzilo. Starsze dziecko bawiace sie w przebieranie, cieszace sie z tego, swiadome ze to zabawa - OK. Czemu nie. Ale takie niemowlaczki kojarza mi sie z tymi malymi pieskami w kubraczkach noszonymi w torebce jako dodatek do stroju.
Juuppii! Koniec "uszatego" koszmaru
Liebster Blog
Oto moje odpowiedzi na pytania:
1. Co jest dla Ciebie najważniejsze w życiu?
Szczęście mojego syna i męża.
2. Co lubisz najbardziej robić?
Czytać, rozwiązywać zadania i łamigłówki logiczne, chodzić na długie spacery z muzyką na uszach.
3. Czy masz jakieś tęsknoty?
Trochę tęsknię za dawnymi studenckimi czasami, nocnymi Polaków rozmowami do rana, ogniskami, wędrówkami górskimi, nocowaniem w schroniskach.
4. Co jest Twoim największym marzeniem?
Żeby mój syn za dwadzieścia lat powiedział, że miał szczęśliwe i spokojne dzieciństwo.
5. Gdzie spędziłaś(-eś) ostatnie wakacje?
W Zakopanym. Typowa ceprostrada, bo praktycznie sama z dwuletnim dzieckiem, więc wolałam być bliżej cywilizacji i w razie czego móc szybko wrócić do Krakowa.
6. Gdzie chciałabyś/chciałbyś mieszkać?
Kocham Kraków pomimo wszystkich jego wad i dobrze mi się tu mieszka. Ciągnie mnie do Irlandii, Szkocji i Norwegii. Na pewno nie potrafiłabym mieszkać na południu Europy lub w krajach latynoamerykańskich - drażni mnie mentalność mieszkańców tych krajów.
7. Czy żałujesz swoich życiowych wyborów?
Osobistych nie. Zawodowych do pewnego stopnia tak.
8. Twoja ulubiona pora roku
Wczesna wiosna. Marzec/kwiecień. Uwielbiam wypatrywać pierwszych oznak zwycięstwa wiosny nad zimą i cieszyć się z topniejącego śniegu.
9. Czy jest coś za czym bardzo tęsknisz?
To, co opisałam w punkcie 3.
10. Lubisz swoją pracę?
Pracę jako taką tak, ale to, w co przeradza się firma, w której aktualnie pracuję nie.
11. Czy zrobiłaś(-eś) ostatnio coś szalonego?Co?
Chyba minęły czasy gdy wyskakiwałam z okna 2 piętra schroniska na zielonej szkole by oglądać wschód słońca. ostatnio wydałam całą kasę przeznaczoną na prezenty świąteczne dla syna i szwagranka na czerwony płaszczyk dla siebie.
A oto moje pytania:
1. Czy jesteś wzrokowcem czy słuchowcem?
2. Wolisz koty czy psy?
3. Książka, która wywarła na Ciebie wpływ.
4. Czy masz prawdziwą pasję?
5. Gdybyś miała jeden dzien tylko dla siebie jak byś go spędziła?
6. Czy uprawiasz/uprawiałaś intensywniej jakiś sport?
7. Co zawsze nosisz ze sobą (oprócz kluczy, dokumentów etc.)?
8. Jakie wnętrza lubisz - nowoczesne czy staroświeckie?
9. Jak wolisz spędzać Boże Narodzenie - w domu, u rodziny, na wyjeździe?
10. Gdybyś mogła zatrudnić pomoc domową to co najchętniej byś na nią scedowała: gotowanie czy sprzątanie?
11. Jakie smaki preferujesz - kwaśne/słodkie, łagodne/pikantne?
Nominuję (jeśli nie przepadacie za łańcuszkami to z góry przepraszam), nie wiem czy mogą to być tylko blogi z blogspota, na wszelki wypadek tylko takie
http://evelio-ciezarowka.blogspot.com/
http://mamuskamartuska.blogspot.com/
http://jutro-bedzie-niebo.blogspot.com/
http://cojanekzrobil.blogspot.com/
http://www.nataszacorkaadmina.blogspot.com/
http://dzidziusiowo.blogspot.com/
http://euromusia.blogspot.com/
http://zonazadhd.blogspot.com/
http://icyignacy.blogspot.com/
http://www.pierwsze-kroki.blogspot.com/
o barłogu i miłości do motoryzacji
Nasze łóżko zaś w weekendowe poranki wygląda tak (pod tą stertą gdzieś leży mój mąż, uparcie udawał, że śp podczas gdy Piotr naprawiał łóżko wiertarką ;-)
Piotr generalnie ma trzy główne pasje. Samochody, budowanie i majsterkowanie/naprawianie.Ostatnio doszło gotowanie, ale nie jestem pewna na ile to trwałe hobby. Piotrowi Budowniczemu i Piotrowi Mechanikowi poświęcę jeden z najbliższych wpisów, a dzisiaj napiszę o SAMOCHODACH.
Zdaję sobie sprawę, że większość chłopców (zresztą nie tylko chłopców) lubi brum brumy, ale zamiłowanie mojego syna do wszelkich pojazdów i maszyn budowlanych jest zaiste ogromne. Zaznaczam, że jeszcze zanim się urodził założyłam sobie, iż nie będę myślała stereotypami i na siłę pchała go w stronę "męskich zabawek. Piotruś miał zabawki różnego typu, jakieś grzechotki, klocki, misie, nawet lalkę, a wśród nich jeden jedyny mały samochodzik. Nie pamiętam kto pokazał mu jak można nim jeździć, ale kiedy tylko to się stało większość zabawek za wyjątkiem klocków spadła w rankingu o kilka oczek. Piotrek mobilny stał się dopiero w 11 miesiącu życia, ale i tak jeździł autkami - na siedząco naokoło siebie. Mogę śmiało stwierdzić, że przez 2 lata posługiwał się w zasadzie tylko dwoma słowami - "mama " i "brum brum", przy czym "brum brum" pojawiło się jako pierwsze i powtarzane było znacznie częściej ;-) Dom zapełniać zaczęły autka, początkowo plastikowe, duże, a potem klasyczne resoraki. Obecnie Piotrek nie bawi się już prawie w ogóle dużymi pojazdami, za to resorówki kocha nad życie. Tata też. Ja mniej, bo pałętają się dosłownie wszędzie. Praktycznie nie ma pomieszczenia nie zamienionego w mniejszym lub większym stopniu w parking. My sami kupiliśmy mu może z 4. Reszta to autka wyżebrane u jednej lub drugiej babci, sprezentowane przez rodzinę. Nasza ława w salonie wygląda mniej więcej tak (to i tak wersja light).
Denerwuje mnie ta ława trochę. Sek w tym, ze u teściów, gdzie Piotrek spędza dwa dni w tygodniu też jest ława i teściowa od zawsze układała na niej zabawki dla wnuków. Gdy jedziemy do babci Piotrek pakuje resorówki do plecaczka. Niejednokrotnie do dwóch plecaczków. Plecaczek wypełniony po brzegi jest dość ciężki, więc zwykle kończy się na tym, że do samochodu znoszę go ja. Powiecie pewnie, że niepotrzebnie mu ulegam. Być może, tylko że ja wiem, że dla niego te auta mają taką sama wartość emocjonalną jak dla innych dzieci ukochany miś. Piotrek na przykład nie pozwala przesunąć ich ani o milimetr na swoim "parkingu". Potrafi wpaść w czarną rozpacz gdy nie może znaleźć niebieskiego mercedesa. Kąpie się z nimi. Nie są nam potrzebne żadne zabawki kąpielowe. Kąpiel to myjnia dla samochodów po prostu, choć ostatnio na zmianę z gotowaniem zupki z mydlin. Potem autka kąpielowe suszą się na podłodze zajmując znaczną część podłogi w łazience. Śpi z nimi. Resoraki zwykle zajmują połowę jego łóżka. Na pierwszej fotce pod jedną kołdrą śpi Piotruś, a pod drugą armia resoraków.
Dzisiaj gdy wstał z drzemki i bawiliśmy się w jego pokoju zasugerowałam, by położyć te kołdry z podłogi z powrotem na łóżku i tym samym zyskać trochę przestrzeni. Piotrek oburzony zaprotestował tłumacząc, że "nie wolno bo samochody śpią, ciiii". Następnie wziął z łóżka tusię, czyli swoją ukochaną pieluszkę tetrową (bo Piotrek uwielbia przytulać pieluszki tetrowe), po czym zaniósł ją wywrotce tłumacząc "daję tusię wywrotce żeby się przytuliła". Musicie wiedzieć, że w przypadku Piotrka ofiarowanie komuś tusi do przytulenia to dowód wielkiego uczucia. Po jakimś czasie Piotruś stwierdził "już dzień, samochody pobudka" i po kolei z pietyzmem wyjeżdżał każdym autkiem spod kołdry (w razie potrzeby precyzyjnie wykonując manewr zawracania na trzy) ustawiając je w równych rzędach na parkingu. Cyrk normalnie :-)
Motoryzacyjne zainteresowania Piotrka rozwijają się. W wieku 2.5 roku rozpoznaje większość marek i konia z rzędem czy tylko po logo czy również po kształcie karoserii. Czasem wydaje mi się, że to drugie, bo potrafi podczas jazdy wykrzyknac "o szewrolet" mając rację, gdy auto mija nas naprawde szybko. Obecnie z wielkim zapałem uszczegóławia swoją wiedzę. Odróżnia na przykład toyotę yaris od corolli i takie tam. Zna nazwy części samochodowych i jest niesamowicie spostrzegawczy. Kiedyś wróciłam z nim do domu, a on przyjrzał się aucie taty na podjeździe i stwierdził "o tata wymienił opony na zimowe". Przysięgam, to była spontaniczna decyzja Maćka w ciagu dnia by po pracy to zrobić, nie uprzedzał Piotrka o tym, poza tym ja naprawdę nie zauważyłabym różnicy. Minęły już czasy gdy Piotrek w samochodzie spał lub wkurzał się. Musi być naprawde zmęczony lub jazda musi trwać ponad godzinę, by zasnął. Obecnie nie ma ma problemu. Siedzi i z zaciekawniem obserwuje kierującego, mijane pojazdy i znaki drogowe. Coraz bardziej interesuje się sytuacją na drodze. Rozpoznaje znak stop, ustąp pierwszeństwa ("tseba się zatsymać mama, popatseć w plawo i w lewo i psepuscić"), drogę z pierwszeństwem przejazdu ("jedź mama, inne samochody psepuscą"), nakaz skrętu ("tseba sklęcić"), rondo ("jedziemy w kółko"), przejście dla pieszych ("o zebla") i kilka innych. Kiedy jesteśmy na spacerze często spotykam sie z wzrokiem pełnym zdziwienia ze strony przechodniów, ponieważ gdy Piotrek ucieka najlepszym i najpewniejszym sposobem przekonania go by się zatrzymał jest hasło "stop czerwone światło". Skubaniec zaczyna pouczać mnie podczas jazdy, nie tylko odnośnie znaków drogowych, ale równiez techniki jazdy. Gdy szyba jest brudna żąda spryskania i włączenia wycieraczek. Kiedyś zaskoczył mnie wykrzykując "zmień bieg mamo bo silnik wyje". I faktycznie miał rację. Skręcałam wtedy w lewo z drogi podporządkowanej przy kiepskiej widoczności i tak się skupiłam na obserwowaniu sytuacji na jezdni, że zrobilam to na jedynce zapominając o zmianie biegu. Rozmawialiśmy kiedyś i wspomniałam, że jak będzie duży to będzie mógł jeździć dużym samochodem. Piotruś na to "tak ale telaz jestem jeszcze mały. Nie dosięgnę do sprzęgła". Uwielbia oglądać wyścigi bolidów, a na widok maszyn budowlanych lub rolniczych wpada w ekstazę. Jest wielkim fanem Boba Budowniczego, co wiąże się z jego pozostałymi pasjami. W maju przy okazji wizyty u rodziny odwiedziliśmy Muzuem Drogownictwa w Szczucinie. Był przeszczęśliwy (swoją drogą jak to dziecko porafi się zmienić w ciągu pół roku, taki dzidziusiowaty mi się wydaje na zdjęciach z tego okresu).
No, ma chłopak pasję i już! Tydzien temu podczas wizyty u sąsiadów bawił sie z wypiekani na twarzy wielkim piętrowym garażem, więc wiemy już co dostanie pod choinkę.
Miniony weekend zaś mogę śmiało podsumować jednym zdaniem. Zeszliśmy do parteru, tzn. piwnicy. Piotrek pomagał mi wieszać pranie i przypadkiem zawędrował do schowka pod schodami, z którego istnienia do tej pory chyba nie zdawał sobie sprawy. gdyż jest ukryty za spiżarnią. Odkrył w nim dwa kubły desek i ścinków drewna pozostałe po budowie schodów. Tym sposobem moje plany zachęcenia go do wykorzystania weekendu na wykonanie laurek na nadchodzące imieniny obu babć oraz ozdób świątecznych poszły się paść, ponieważ większość czasu spędziliśmy w piwnicy budując konstrukcje z desek. Lepsze niż klocki Lego :-) Nasza piwnica z racji niewykończenia nie jest miejscem, w którym można by było dziecko zostawić choć na chwilę samo (kable sterczące ze ścian, kosa spalinowa i takie tam), więc koczując tam z Piotrkiem przy okazji bardzo dokładnie wysprzątałam spiżarnię pralnię.
Article 8
Jutro a raczej dzisiaj rano mam zabieg usuniecia endometriozy, ktora narosla mi na bliznie po cc i boli. Trzymajcie kciuki.
KARMIENIE MM
Link do tego posta znajdziecie po prawej stronie w zakładce PRZYDATNE.
Article 6
Po kilku wylewach i operacjach.
Smutno :-(
urlop macierzyński/tacierzyński na Dalekim Wschodzie
Oprócz typowych rozmów biznesowych ucięłam sobie z Kevinem pogawędkę. Chłopak jest mocno podekscytowany i zdenerwowany, ponieważ w styczniu ma się mu urodzić pierwsze dziecko. Córka. Żona ma termin na 11 stycznia. Rozmawialiśmy sobie luźno na tematy okołodzieciowe i w pewnym momencie rzuciłam jako pewnik "no to w tym roku nie jedziesz na targi prawda?". Kevin westchnął i odpowiedział, że musi, a ponadto od razu po targach czeka go ok. 2-tygodniowa "wycieczka", ponieważ musi odwiedzić i skontrolować wszystkich dystrybutorów w Ameryce Południowej, która jest jego drugim rynkiem. Zdębiałam. Czujecie to? Targi zaczynaja się 23 stycznia, ale przed targami są jeszcze prezentacje, ponadto trzeba przygotowac stoisko, więc gość musi wylecieć 19-go. Pól biedy jeśłi żona urodzi wcześniej, ale pierwsze dzieci lubia się spóźniać. Kilka dni po narodzinach dziecka bedzie musiał zostawić rodzinę na prawie miesiąc, być może nawet córka urodzi się juz po jego wylocie. Żonie na szczęscie pomagać będzie teściowa. Według jego relacji nie ma w Korei żadnych regulacji prawnych typu opieka nad żoną po porodzie, urlop tacierzyński etc.
Smutne to. Jakiś czas temu rozmawiałam równiez z dziewczyną z Taiwanu, która stwierdziła, że w Polsce mamy raj, bo u nich urlop macierzyński trwa 6 tygodni, tyle co połóg, i nie ma czegos takiego jak urlop wychowawczy. Kobiety albo oddają takie 6-tygodniowe dzieci do żłobka, albo niani, która jest bardzo droga, albo, co jest najczęstszym przypadkiem, przerywają pracę pozostajac na utrzymaniu parrnera łącznie ze składkami na ubezpieczenie zdrowotne i emerytalne.
Nie mamy wcale tak źle w Polsce.